Szczególnie aktualnym zapisem w Konstytucji 3 maja jest postulat dbałości o wychowanie władców Polski: „Synowie królewscy, których do następstwa tronu konstytucja przeznacza, są pierwszymi dziećmi Ojczyzny, przeto baczność o dobre ich wychowanie do narodu należy”. Ten postulat wychowania rządzących jest dzisiaj jeszcze ważniejszy. Zaniedbania, błędy i wypaczenia w wychowaniu monarchy nie są tak groźne jak w przypadku demokracji. Rządy wszystkich obywateli wymagają większej dojrzałości od wszystkich, bo inaczej demokracja zamienia się w tyranię.
Zadanie wychowania rządzących dobrze rozumiano w demokracji ateńskiej. Wybrani politycy dbali o dojrzałość obywateli. Kiedy jednak zaczęli dbać nade wszystko o ich głosy, to obywateli Aten przemienili w zalękniony tłum, spragniony bezpiecznych urzędniczych posad, a z demokracji pozostała tylko fasada. Dbano o dojrzałość obywateli Aten, karmiąc ich wszystkich między innymi nieśmiertelną tragedią. Kiedy jednak nadeszły czasy konania demokracji, już nie działały na wszystkich te wystawiane na scenie lekcje prawdy, dobra i piękna.
U nas także już od dawna jakaś zatrważająca nieznajomość wspaniałej polskiej literatury, zrodzonej w bólu po utraconej Ojczyźnie; nieznajomość połączona z kultem artystycznego i moralnego prymitywu. Zauważył to młody Karol Wojtyła już przed wybuchem ostatniej wojny. W kulturze artystycznej tylko „import. Romanse, komedia głupawa a sprośna i wszystko to takie nie-nasze, nie-polskie, nie-słowiańskie, nie-Chrystusowe, nie-Boże”. Dzisiaj spadliśmy niżej jeszcze kilka pięter, a może już jesteśmy na dnie. W mediach, teatrze, literaturze jakby urodzaj sodomitów, publicznych kobiet i ich telewizyjnych alfonsów. Nie byłoby najgorzej, gdyby tylko ci prawdziwi kanibale – konsumpcyjnie traktujący ludzkie ciało – na swój temat powiedzieli prawdę, bo „w nocy, zamiast snu, zgryzota toczy serce grzesznika” (Ajschylos). Zamiast jednak prawdy, godnej człowieka i pożytecznej dla wszystkich, uprawia się w mediach płaską propagandę o jakoby spokojnym śnie, a nie zgryzotach tęczowego życia.
Co zawiodło w ateńskiej demokracji? Nie mogła zawieść wybitna tragedia, również pod względem precyzji moralnych diagnoz, bo do dzisiaj można uczyć etyki przykładami z ateńskiej tragedii. Zawiedli politycy nie tylko rozleniwieniem inteligenckiego proletariatu niepotrzebnymi nikomu państwowymi posadami. Perykles nie wychowywał dobrze obywateli Aten wpierw swoim brakiem troski o rodzinę, troski o własną żonę, którą porzucił dla hetery Aspazji, i troski o własnego syna, który z zemsty pomawiał ojca na ulicach o zbrodnię uwiedzenia synowej. Adoptowany przez Peryklesa Alkibiades, zdeprawowany także przez ateńskich pederastów, okazał się pierwszym zdrajcą Aten.
I naszym przodkom Pius IX radził – chyba podczas audiencji udzielonej Mickiewiczowi (25 marca 1848 r.) – nie szykować się wpierw do wojny z zaborcami, ale do odbudowy rodziny. Jedną z trzech przyczyn utracenia przez Polskę niepodległości była – zdaniem Papieża – plaga rozwodów w XVIII wieku. Niszczenie więzi pomiędzy rodzicami i dziećmi – więzi opartych wpierw na przekazaniu i otrzymaniu życia – musi uderzać w więzi z własną ojczyzną. Fundamentem ojczyzny i narodu nie jest wpierw – jak dzisiaj się często twierdzi – pamięć o wspólnym dziedzictwie kulturowym i historycznym, ale uświadomione więzy obdarowania i otrzymania życia. Samo słowo „naród” – podobnie jak „ojczyzna” – „jest związane z rodzeniem” (Jan Paweł II, „Pamięć i tożsamość”). „Rodzenie” to jednak nie „więzy krwi”, „przekazywanie genów”, ale wydarzenie rangi osobowej. Wielka literatura zawsze tego uczyła. Gdyby sąsiedzi nie przeszkodzili nam wychowywać naszych władców mocą Konstytucji 3 maja, to z pewnością karmiliby się dziełami Arystofanesa, Sofoklesa, Eurypidesa. Dzisiaj rządzący polską „demokracją” już niczego nie potrzebują dla swojego rozwoju, bo przecież mają telewizor, internet i dlatego są szybko zmęczeni. Także rządzeniem Polską.

