logo
Marek Czachorowski
Wrogowie pedofilów?
Wtorek, 23 września 2014

Wszyscy dzisiaj zdają się potępiać pedofilię, ale niektórzy robią to głośniej niż inni. Tajemnicza to jednomyślność moralna współczesnego świata, bo wszystkie pozostałe zbrodnie i występki mają nie tylko swoich przeciwników, ale także zagorzałych obrońców. Dość wspomnieć np. o aborcji, eutanazji czy cudzołóstwie. Wielu sławi te czyny jako dobrodziejstwa, ale dzisiaj jakoby wszyscy walczą z pedofilią. Widzieliśmy to ostatnio w Sejmie, kiedy zablokowano obywatelską inicjatywę „Stop pedofilii”. Mówiono, że przeszkodzi ona obronie dzieci przed pedofilami, bo uratuje je tylko „edukacja seksualna” od kołyski. Teraz szykują sieć jakoby na pedofilów w ich domach, za pomocą Konwencji o „przemocy domowej”.

Jeszcze niedawno było całkiem inaczej. W stanie wojennym podsyłano walczącej Polsce nie tylko materiały poligraficzne i paczki żywnościowe, ale także pedofilską, psychologiczną literaturę „naukową”. „Not for resale”, jak informuje na stronie tytułowej książki „Children and Sex. New finding, new perspectives” (Boston 1981) wbita pieczątka organizacji „Sabre Foundation”. To bowiem „gift” i to od „Friends of Poland”. Polska miała zatem już wtedy rzekomych „przyjaciół”, którzy zachęcali katolickie instytucje naukowe do życzliwego traktowania pedofilów. Wśród autorów rozdziałów tego dzieła znajduję za pomocą internetu co najmniej jednego homoseksualistę pedofila, psychiatrę aktywnego w Holandii i Federalnych Niemczech. Kończy się książka sformułowaniem propedofilskiego programu politycznego, bo zdaniem autorów dotychczasowe fobie wobec pedofilii są skutkiem błędnej judeochrześcijańskiej koncepcji seksualności, jakoby tylko narzędzia prokreacji. Zachęca się zatem do odrzucenia tego balastu złej przeszłości, i dopiero wtedy dzieci będą miały piękne dzieciństwo, ubogacone głębią międzypokoleniowych kontaktów.

Zdaniem o. dr. Jacka Prusaka, taki pogląd na temat pedofilii panował w literaturze psychologicznej do lat 80., czyli pogląd, że dla dzieci „nie jest to trauma, lecz [nawet – M.C.] własna seksualna inicjatywa”. Ta sytuacja w psychologii miała jednak później „ulec przemianie”, a dzisiaj wszyscy jakoby wykazują (z wyjątkami) „brak akceptacji dla tego typu zachowań”. Skąd ta prawdziwa rewolucja w psychologii i psychiatrii? Czy jakieś epokowe nowe odkrycia w sprawie pedofilii, czy też raczej podatność części świata nauki na kierunek wiejących wiatrów?

Fakty wskazują, że to dopiero zatrważające zbrodnie pedofilów ujawnione w latach osiemdziesiątych (np. sprawa Marca Dutroux w Belgii czy siatka pedofilska w Wielkiej Brytanii dokumenty na ten temat w tajemniczy sposób zniszczono niedawno w tamtejszym MSW) obudziły społeczną czujność. Pochowali się zatem pedofile, a nawet wolą jak najgłośniej wołać, aby łapać pedofilów, najlepiej takich niechlujów, scyzorykiem rzezających niemowlęta. Dla zmylenia tropów urządza się nam codziennie medialny spektakl, że przyczyną pedofilii jest najpierw celibat. Już kilka stuleci nam się to opowiada, dość przypomnieć epokę francuskiego oświecenia, kiedy w celu likwidacji pedofilów (zwanych wtedy sodomitami) postulowano zamykanie seminariów duchownych i klasztorów (Monteskiusz, Wolter). Diderot napisał powieść „Zakonnica” o takim gnieździe deprawacji. Natomiast całkowita swoboda seksualna, włącznie z pedofilskimi kontaktami – zachwalana przez Diderota między innymi w „Przyczynku do podróży Bougainville’a” – miałaby zaprowadzić prawdziwy raj na ziemi. Dzisiaj metodą obrazkową wkłada się to wszystkim do głowy. Z wiadomym skutkiem: „ludzie nierządni stają się złymi z nauk swoich mistrzów” (Sofokles, Filoktet). Kiedy zatem następnemu pokoleniu wprowadzi się „edukację seksualną”, to już nie będzie powodów, aby pedofile dalej się ukrywali, i znów część świata nauki sławić będzie otwarcie pedagogiczne zalety międzypokoleniowych kontaktów seksualnych.

Po to też teraz forsuje się ratyfikację Konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Przeszkadza pedofilom najpierw silny mężczyzna i ojciec. Trzeba go zatem oskarżyć o patriarchalne ambicje i jeszcze w przedszkolu poddać genderowym przebierankom, aby zapomniał, że jest mężczyzną i ma bronić swoich dzieci.

Aktualizacja Wtorek, 23 września 2014

Nasz Dziennik



Pozostałe felietony:
Wtorek, 30 grudnia 2014
Wtorek, 16 grudnia 2014
Wtorek, 9 grudnia 2014
Wtorek, 25 listopada 2014
Poniedziałek, 10 listopada 2014
Wtorek, 4 listopada 2014
Wtorek, 28 października 2014
Wtorek, 21 października 2014
Wtorek, 14 października 2014
Wtorek, 7 października 2014
Wtorek, 30 września 2014
Wtorek, 16 września 2014
Wtorek, 9 września 2014
Wtorek, 2 września 2014
Wtorek, 26 sierpnia 2014
Wtorek, 19 sierpnia 2014
Wtorek, 12 sierpnia 2014
Wtorek, 5 sierpnia 2014
Wtorek, 29 lipca 2014
Wtorek, 22 lipca 2014
Wtorek, 15 lipca 2014
Wtorek, 8 lipca 2014
Wtorek, 1 lipca 2014
Wtorek, 24 czerwca 2014
Wtorek, 10 czerwca 2014
Wtorek, 3 czerwca 2014
Wtorek, 27 maja 2014
Wtorek, 20 maja 2014
Wtorek, 13 maja 2014
Wtorek, 6 maja 2014
Wtorek, 29 kwietnia 2014
Wtorek, 15 kwietnia 2014
Wtorek, 8 kwietnia 2014
Wtorek, 1 kwietnia 2014
Wtorek, 25 marca 2014
Wtorek, 18 marca 2014
Wtorek, 11 marca 2014
Wtorek, 4 marca 2014
Wtorek, 25 lutego 2014
Wtorek, 18 lutego 2014
Wtorek, 11 lutego 2014
Wtorek, 4 lutego 2014
Wtorek, 14 stycznia 2014
Wtorek, 7 stycznia 2014
Wtorek, 31 grudnia 2013
Wtorek, 3 grudnia 2013
Wtorek, 26 listopada 2013
Wtorek, 19 listopada 2013
Wtorek, 5 listopada 2013
Wtorek, 29 października 2013
Wtorek, 22 października 2013
Wtorek, 8 października 2013
Wtorek, 1 października 2013
Wtorek, 24 września 2013
Wtorek, 17 września 2013
Wtorek, 10 września 2013
Wtorek, 28 maja 2013