Gdyby ktoś miał wątpliwości, czy protestować pod domem Czesława Kiszczaka, a także czy iść w marszu w obronie wolności mediów w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego, znajdzie odpowiedź w niektórych wyrokach sądów, jakie wydano w III RP w związku z zawodową działalnością generała w PRL.
W 1996 r. uniewinniony w procesie o wydanie MO rozkazu użycia broni wobec strajkujących w kopalni „Wujek” w grudniu 1981 roku. W procesie zakończonym w 2004 r. Kiszczak został uznany za winnego przyczynienia się do śmierci górników z kopalń „Wujek” i „Manifest Lipcowy”. Skazany został na 4 lata więzienia, ale… karę złagodzono, zmniejszając ją o połowę, a jej wykonanie zawieszono. Proces powtórzono. Rok później miał zapaść wyrok. Jednak oskarżony nie uczestniczył w procesie z powodu choroby. 10 lipca 2008 r. sąd uznał, że były minister spraw wewnętrznych gen. broni Czesław Kiszczak ponosi „winę nieumyślną” za przyczynienie się do śmierci górników, i umorzył sprawę. W 2010 r. rozpoczął się czwarty proces w sprawie o przyczynienie się do śmierci 9 górników z kopalni „Wujek”. 26 kwietnia 2011 r. warszawski sąd okręgowy uniewinnił Kiszczaka. W 2012 r. Sąd Okręgowy w Warszawie w procesie dotyczącym stanu wojennego uznał, że oskarżony ponosi winę z tytułu członkostwa w związku przestępczym o charakterze zbrojnym, czyli WRON. Otrzymał wtedy karę 4 lat pozbawienia wolności, złagodzoną znów o połowę. Sąd warunkowo zawiesił ją z uwagi na wiek i stan zdrowia oskarżonego na 5 lat. Wyrok oczywiście nie był prawomocny. 5 czerwca 2013 r. sąd apelacyjny zawiesił proces z powodu stanu zdrowia oskarżonego.
To kilka przykładów nieosądzenia winnych stanu wojennego i w ogóle PRL. Na pierwszy rzut oka widać, że jest jakaś wewnętrzna siła w III RP, która nie pozwala osądzać za zbrodnie PRL. Kiszczak i Jaruzelski są tylko symbolami. Zmieniają się sędziowie, prokuratorzy, instancje oskarżenia i wszystko na nic. Ta wewnętrzna siła obezwładniała system sprawiedliwości w latach dziewięćdziesiątych i teraz. Jeśli Kiszczak nie był odpowiedzialny za zarzucane mu czyny, to kto był? Czy prokuratorskie prace rozciągnięte na dziesięciolecia pominęły jakieś znaczące osoby podtrzymujące funkcjonowanie PRL kosztem ofiar? Może nikt nie był winny i PRL nie trzeba było obalać? Logika na to wskazuje, skoro nie ma winnych zbrodni komunizmu w Polsce. Ta wewnętrzna siła, ta grupa osób dąży do tego, by zachować w powszechnej pamięci przywódców PRL jako ludzi honoru.
Czy moje słowa mają zachęcić do podważania wyroków niezawisłego sądu? To stanowisko, do którego ma prawo każdy obywatel. Do głośnej publicznej debaty historycznej. Mamy prawo do żądań i poczucia rażącej niesprawiedliwości. To właśnie wydarzy się 13 grudnia pod domem Kiszczaka. Nie jest winą obywateli, że niecierpliwią się, gdy kolejny raz z przyczyn „technicznych” nie dochodzi do rozpraw sądowych. To nie obywatele skonstruowali wymiar sprawiedliwości w taki sposób, że sformułowanie „śledztwo umorzono” jest jednoznacznie kojarzone z farsą sądową.
Lata PRL wiążą się na każdym etapie z tragediami konkretnych osób. Moje najbardziej bolesne doświadczenia związane są z aresztowaniem Taty i wyrokiem 10 lat. Stan wojenny trwał faktycznie do końca rządów Kiszczaka jako ministra spraw wewnętrznych w rządzie Tadeusza Mazowieckiego. Zanim to nastało, decydował, kogo zamknąć i wypuścić z więzienia. Gdy aresztowano mojego Ojca, Józefa Szaniawskiego, w 1985 r. za współpracę z RWE i fałszywie oskarżono o szpiegostwo, moja Mama dotarła do Kiszczaka. Przekonywała, że zarzut o szpiegostwo jest absurdalny. W swojej łatwowierności prosiła o łagodny wyrok. „Pani Halino, jak pani nam pomoże, to i my pani pomożemy” – szantażował Kiszczak. Halina Frąckowiak wystąpiła więc na festiwalu piosenki żołnierskiej w Kołobrzegu, bojkotowanym wówczas za stan wojenny. Generał słowa nie dotrzymał. W 1989 roku, gdy trwały obrady Okrągłego Stołu, decydował osobiście o tym, kto ma być wypuszczony. Okazało się nieprawdą, że na podstawie porozumień umorzone zostały wszystkie postępowania sądowe i darowane wyroki politycznych. Mój Tata wypuszczony wtedy nie został. Objęła go dopiero amnestia 7 grudnia dla pospolitych więźniów.