To oczywiste, że rosyjska agresja na Ukrainę była przewidziana już kilka lat temu. Władimir Putin dawał jasno do zrozumienia w Gruzji, a także swoją polityką gospodarczą, wewnętrzną i olimpijską, że chce doprowadzić Rosję do stanu, w jakim była w najlepszych okresach rządów carów i sekretarzy generalnych KPZR. Od 2008 roku używa do tego wojska. O tym zagrożeniu mówił prezydent Lech Kaczyński. 17 września 2008 roku pisał o tym także w „Naszym Dzienniku” Józef Szaniawski w felietonie „17 września 2019 – scenariusz prawie nierealny”.
Ukraińcy mają nerwy ze stali. Moje ogromne uznanie budzi fakt, że nie rzucili się na Rosjan w obronie Krymu i w celu uprzedzenia uderzenia na obwody na wschód od Dniepru – charkowski, doniecki i ługański. Znają najwyraźniej te tradycyjne metody prowokacji rosyjskiej: weszli bez strzału, by „ochraniać” ludność, ale jeśli ktoś stanie im na drodze, histerycznie zaczną krzyczeć, że zostali zaatakowani. I właśnie tego wystrzegają się Ukraińcy. Nie mieliby żadnych szans. Z dzisiejszej perspektywy wydaje mi się, że bardziej obronią swój honor, gdy bezbronnie i chłodno spojrzą w oczy Rosjanom, kiedy ci mierzą do nich z karabinów maszynowych. Miało to miejsce w krymskiej bazie Belbek. Moskwa jest prawdopodobnie wciąż zbyt słaba, by pierwsza zaatakować z użyciem oflagowanych wojsk.
Z polskiego punktu widzenia ze wszech miar słuszna jest koncepcja wciągnięcia systemu międzynarodowego do powstrzymania Rosji. Potrzeba nam maksymalnego odciągnięcia od polskich granic nawet dyplomatycznego epicentrum. Konflikt ten ma ogromny potencjał rozwojowy, a w konflikcie z Rosją nie mamy nic ponad relacje z NATO i UE. Jednak mając na względzie ewentualne reakcje Sojuszu na dalsze rosyjskie ruchy, wciąż jesteśmy wystawieni na niebezpieczeństwo jako pierwsi. Szczególnie w obliczu stanu gotowości w Kaliningradzie i rosyjsko-białoruskich manewrów „Zapad” sprzed pół roku. Nie dlatego, że wątpliwe są dzisiejsze gwarancje bezpieczeństwa NATO. Choćby najmniejsza prowokacja, manewry wojskowe, każde przesunięcie osi konfliktu na zachód największe straty spowodowałoby tradycyjnie w Polsce. Dlatego stawiam śmiałą tezę, że w interesie Polski byłoby większe zainteresowanie Chin i Turcji rosyjską ingerencją. Pekin sytuację kontroluje, jednak jego reakcja jest trudna do przewidzenia. Może będzie chciał wejść do gry i już dziś zmierzyć swoją realną siłę jako przyszłe mocarstwo globalne, przy okazji ograniczając rolę Rosji w regionie. Inny scenariusz jednak zakłada, że będzie grał na osłabienie przywódczej roli Stanów Zjednoczonych. Zachowanie Chin w Radzie Bezpieczeństwa ONZ wielokrotnie w ostatnich latach sprzyjało polityce Kremla.
Rzeczowy, elegancki i bez negatywnych emocji Władimir Putin na swojej wczorajszej konferencji był uśmiechnięty i rozluźniony. Nie groził, prawie nie ostrzegał. Spokojnie tłumaczył i perswadował w atmosferze wspólnego międzynarodowego interesu. Zaprzeczył, jakoby komandosi bez dystynkcji blokujący jednostki ukraińskie na Krymie byli Rosjanami. Nazwał ich „lokalnymi siłami samoobrony”. Co więcej, nawet nie byli szkoleni w Rosji – tłumaczył rosyjski prezydent. Nie dziwi zatem, że Moskwa nie planuje wojskowej interwencji na Ukrainie. Z punktu widzenia Władimira Putina, skoro nie mają rosyjskich emblematów, to nawet teraz ich tam nie ma. Natomiast polskiemu odbiorcy, w szczególności władzom, nie mogło ujść uwadze, że prezydent Rosji aż dwa razy wymienił Polskę jako kraj inspirujący „zamach stanu” na Ukrainie. Niestety, oskarżył Polskę także o szkolenie zamaskowanych zawodowców, którzy strzelali do Berkutu. A to już jest wyjątkowo niebezpieczne, gdyż i tu mogą pojawić się „lokalne siły samoobrony”, które sprzeciwią się szkoleniu antyrosyjskich zawodowców. Bo jak to ujął ponownie Władimir Putin (i umocnił swoich urzędników w tym przekazie), na Ukrainie doszli do głosu „nacjonaliści, neonaziści i antysemici” i dlatego trzeba chronić miejscową ludność, w tym Rosjan. Jedno, czego się dowiedzieliśmy wśród zawoalowanych treści przekazanych przez Putina na konferencji, to to, że będzie rozszerzał interwencję na Ukrainie podstępnymi sposobami.