To zrozumiałe, że władze tonują nastroje w społeczeństwie, gdy w związku z morderstwem istnieje obawa zemsty na napastniku. Jeszcze większe ryzyko takich zajść istnieje, gdy napastnik reprezentuje jakąś szeroką grupę, która odnosi się do racji, które według tej grupy dają jej prawo do zachowań agresywnych. Tak islam rozumie wielomilionowa rzesza jego wyznawców na całym świecie. Czy islam faktycznie jest zbiorem tez sprzyjającym agresywnemu fanatyzmowi, czy jedynie jest źle rozumiany przez te rzesze, pozostanie kwestią sporną. Bezspornym faktem jest jednak zagrożenie, które ze sobą niosą ludzie powołujący się na Allaha i Mahometa.
Dla politologów zrozumiałe może być dezinformowanie społeczeństwa przez australijskie władze w zakresie motywów irańskiego napastnika w kawiarni w Sydney. Natomiast z punktu widzenia obywatela to mydlenie oczu. Policja w Australii nazwała 17-godzinne przetrzymywanie zakładników „odosobnionym aktem”. Poinformowano również, że nie ma oznak świadczących, by napastnik był związany z organizacjami terrorystycznymi. To zaskakujące stwierdzenia, bo na całym świecie, na każdym kontynencie, dochodzi regularnie, kilkanaście razy w roku lub nawet w miesiącu, do ataków agresji pod hasłem: „Allah jest wielki”. Zjednoczeni w swojej woli mordowania chrześcijan i Żydów, bez litości dla kobiet i dzieci oraz bez względu na to, czy atakują żołnierzy, czy bezbronnych i niewinnych uczestników imprez sportowych, kulturalnych, czy spotkań w kawiarni. To zachowania cechujące muzułmanów deklarujących coraz to nowe żądania. Utworzenia państwa islamskiego, utworzenia państwa palestyńskiego, upadku USA, upadku Wielkiej Brytanii, upadku Izraela, stworzenia kalifatu Europy itp., itd. Nie jest zaskoczeniem, że australijscy muzułmanie zgodnie potępili akcję Irańczyka Mana Harona Monisa. Zawsze podczas takich muzułmańskich konferencji prasowych przypomina mi się jeden z najgroźniejszych terrorystów palestyńskich lat 60. i 70. Jaser Arafat. 11 września 2011 r. był załamany atakiem terrorystycznym na Stany Zjednoczone, podczas gdy jego poddani tańczyli z radości na ulicach. Podobnie odżegnywał się od morderstwa dokonanego przez swoich podwładnych na 11 sportowcach podczas igrzysk w Monachium w 1972 roku. W 1974 r. także rozkazał wstrzymać akty przemocy poza terytorium Izraela, Zachodniego Brzegu i Strefy Gazy, jednak lewackie organizacje islamskie dalej dokonywały aktów terroru.
Według australijskiego premiera, istnieją przesłanki świadczące o politycznym podłożu zajścia. Taki komunikat medialny jest kpiną z obywateli. Podczas transmisji na żywo miliony ludzi na świecie widziały, jak mężczyzna w oknie kawiarni pokazuje flagę islamską. Dochodzą również informacje, jakoby przetrzymując zakładników, żądał rozmowy z premierem Tonym Abbottem. W 2013 r. został skazany na 300 godzin prac społecznych za napisanie obraźliwych korespondencji do rodzin australijskich żołnierzy poległych w Afganistanie. W Australii mieszkał aż 18 lat. Wydawał się jednym z Australijczyków. W wyniku jego akcji zginęły co najmniej trzy osoby.
Jeśli zatem była to akcja zupełnie bez związku z innymi grupami, to jak określić to, co stało się już następnego dnia, także pod hasłem: „Allah jest wielki”? Islamscy napastnicy zaatakowali szkołę w Pakistanie, zabijając około stu osób! Gównie dzieci. Czy nie jest to ta sama siatka terrorystyczna?
Mając na uwadze fakt, że Australijczycy sądzili, że islamska siatka terrorystyczna ich nie dopadnie, powraca pytanie o bezpieczeństwo w Polsce. Powstały w Warszawie meczet, zbudowany za zgodą prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz, jest podobnym ośrodkiem kultury muzułmańskiej do tych w Wielkiej Brytanii. Na Wyspach wiele z nich okazało się wylęgarnią terroryzmu, dlatego zostały zamknięte lub ograniczono im działanie.