Mija 70 lat od śmierci premiera polskiego rządu, gen. Władysława Sikorskiego, zwierzchnika Sił Zbrojnych. Służył w Legionach Piłsudskiego i walczył w Bitwie Warszawskiej 1920 roku.
Był faktycznym przywódcą Polski czasów trudnych. Jego starania o wyjaśnienie zaginięcia polskich oficerów w Rosji doprowadziły do zerwania przez Stalina stosunków dyplomatycznych z Polską. A wyeliminowanie z dyplomatycznej gry polskiego rządu otworzyło drogę do władzy marionetkowemu, komunistycznemu i prorosyjskiemu rządowi, który przerzucono do Polski. Sikorskiego jednak nie wystarczyło wyeliminować jedynie z salonów.
Cieszył się powszechnym zaufaniem w Polsce i na zachodzie Europy. Walczył o Polskę, ale szczególnie obawiał się o los Polaków mieszkających na terenach zajętych przez Związek Sowiecki. Moskwa odebrała im obywatelstwo polskie i narzuciła rosyjskie.
Patrząc w oczy Stalinowi, wraz z siedzącym obok gen. Andersem przyjął jak obelgę obrzydliwe kłamstwo – o ucieczce Polaków do Mandżurii. Obawiał się, że w przypadku zwycięstwa aliantów nad Niemcami, przy ogromnym wkładzie Sowietów Polska utraci swą suwerenność na rzecz Moskwy. Przeciwdziałał temu, angażując polskie wojska na froncie zachodnim.
Ta jego postawa uwierała Stalina, który rzeczywiście chciał zwiększyć wpływy w Europie m.in. o Polskę. Mogło się to stać jedynie w drodze odebrania Polakom niepodległości. Zachodni alianci byli zaś przerażeni wizją pozostawienia ich samym sobie w walce z Hitlerem lub ponownego sojuszu Moskwa – Berlin. Z tych powodów wyeliminowanie premiera gen. Władysława Sikorskiego jedynie w sposób dyplomatyczny nie wystarczyło.
W podróży powrotnej z inspekcji oddziałów polskich na Bliskim Wschodzie do Londynu 4 lipca 1943 r. jego samolot startujący z Gibraltaru uległ katastrofie. Zginęli wszyscy pasażerowie prócz pilota – Czecha, kapitana Edwarda Prchala. Samolot rozbił się 600 m za pasem startowym. Śmierć polskiego przywódcy była tak niewiarygodna w tamtym momencie historii, że padło natychmiast podejrzliwe pytanie: kto stoi za tą katastrofą?
Stalin stawiał na wprowadzenie do Polski marionetkowego rządu komunistycznego. Już w czerwcu 1943 r. odbył się w Moskwie kongres tzw. Związku Patriotów Polskich, a zaraz potem rozpoczęło się formowanie armii pod dowództwem obdarzonego sowiecką rangą generała-majora, byłego podpułkownika Wojsk Polskich Zygmunta Berlinga. Byłoby bardzo trudne uformowanie rządu PKWN, gdyby na Zachodzie nadal działał rząd RP kierowany przez uznawanego w strefach alianckich gen. Sikorskiego.
Losy Polski potoczyły się dalej bardzo tragicznie. Sowiecka propaganda nawoływała do przywrócenia granicy wytyczonej w pakcie Ribbentrop-Mołotow. Sowieci oświadczyli, że ludność wschodniej Polski domaga się połączenia z ZSRS. To akurat wśród Polaków, prócz komunistów, było niemożliwe. Ale opinia Zachodu, której podziw dla dokonań Armii Czerwonej nie znał granic (dosłownie), dała wiarę temu kłamstwu. Armia Czerwona szła w głąb Polski, a alianci namawiali swoich polskich sprzymierzeńców do ustępstw. Takie były konsekwencje śmierci gen. Sikorskiego.
Londyn utaił akta lotu, katastrofy i dotyczące Sikorskiego do 2043 roku. Jak to tłumaczyć? Czy Anglicy mają coś do ukrycia? Kończy się śledztwo, którego nikt poza polskimi patriotami nie chciał. Sekcja zwłok generała przeprowadzona w 2008 roku wykazała śmierć z powodu wielonarządowych obrażeń. Istnieją dziesiątki hipotez na temat tego, jak mogło dojść do zamordowania polskiego premiera. Bardziej lub mniej wiarygodne. Trzeba być jednak głupcem albo rosyjskim agentem wpływu, aby sądzić, że katastrofa z polskim premierem była przypadkiem.