Jest w naszym kolędowaniu coś wyjątkowego, polskiego. Gdy w Wigilię Bożego Narodzenia w kościołach i domach kolędujemy na nutę liryczną lub w rytmie mazura, poloneza czy krakowiaka, jest w tej muzyce i słowach pieśń o nas samych. Z kolędami i ich poetyckością było tak jak z historią Polski. Ich słowa miały szczególne znaczenie. Kiedyś tułaliśmy się, śpiewając o Świętej Rodzinie szukającej schronienia. Czasem chyliliśmy niby mędrcy czoła przed Bogiem w osobie Dzieciątka, wstydząc się swojej arogancji. Nierzadko biernie patrzyliśmy na dziwy, jak wół i osioł, które są zawsze obecne w stajence, wpatrując się w narodzone Boże Dziecię. To my. A kolędy i pastorałki mówią o naszej Ojczyźnie i o nas samych bardzo wiele.
Był rok 1938. Szybkim krokiem nadchodziła II wojna światowa. W Nowym Sączu jezuita ks. Mateusz Jeż napisał słowa kolędy „Nie było miejsca dla Ciebie” do kompozycji ks. Józefa Łasia. Proroczo pisał w drugiej strofie:
Nie było miejsca, choć szedłeś
ogień miłości zapalić
i przez swą mękę najdroższą
świat od zagłady ocalić.
Gdy Polacy w latach wojny byli wysyłani masowo do rosyjskich łagrów i niemieckich obozów koncentracyjnych, kolęda ta w szybkim czasie stała się wyjątkowo popularna, choć tak śpiewano w utajeniu jej piątą strofę:
A dzisiaj czemu wśród ludzi
tyle łez, jęków, katuszy?
Bo nie ma miejsca dla Ciebie
w niejednej człowieczej duszy!
Po upadku hitlerowskich Niemiec w Polsce umęczonej stalinizmem pisano kolędy w straszliwych katowniach. Stłoczeni w celach żołnierze podziemia niepodległościowego śpiewali je sobie po cichutku. W 1954 roku powstała kolęda „Święta Rodzino”. Słowa i muzyka Tomasza Wiechowskiego, dyrygenta chóru warszawskiej parafii św. Jana Kantego na Żoliborzu. Utwór prawdopodobnie stworzony został na wolności, ale na pewno w utajeniu:
Święty Józefie, pobożny, cnotliwy,
Bóg Ci w opiekę oddał Syna Swego,
przyjąć racz także naród nieszczęśliwy,
który w pokorze modli się do Niego!
Tak autor w drugiej strofie opisał pragnienie ucieczki ze stalinowskiej niewoli pod opiekę św. Józefa. Gdzie, choć biednie, ale jak bezpiecznie. I wreszcie (w czwartej zwrotce) zwraca się błagalnie do samego Syna Bożego w słowach „Ratuj nas”:
Jezu Chrystusie, coś przyszedł na ziemię,
aby z niewoli czarta świat wybawić,
spojrzyj łaskawie na Polaków plemię,
ratuj nas, wspomóż i racz błogosławić!
Z oczywistych powodów „Święta Rodzino” przez pół wieku ostała się jedynie na kartce papieru jako rękopis.
Znów jakby niechcący w następnym rozdziale naszej polskiej historii pojawia się proroctwo w postaci kolędy „Otwórzmy serce”. W utworze przeznaczonym specjalnie do śpiewnika „Kolędować Małemu” Jan Bernowski do muzyki Elżbiety Wąsowskiej napisał na Boże Narodzenie 1991 roku następujące słowa:
Mały Jezus w darze
przyniósł nam nadzieję,
że odkupi z grzechów
całe ludzkie plemię.
Otwórzmy serca, otwórzmy myśli,
niech małe Dziecię ma u nas mieszkanie;
nasze marzenie też wnet się ziści,
bo nam niewdzięcznym da swe zmiłowanie.
Zwracają uwagę trzy słowa „nadzieja”, „mieszkanie” i „niewdzięczni”. Nadzieję na sprawiedliwość i dobrobyt przyniósł upadek komunizmu. Domem dla kryjących się przed represją władzy sowieckiej i komunistycznej jeszcze półtora roku wcześniej był Kościół. Niewdzięczni dlatego, że ze świąt Bożego Narodzenia zrobiliśmy jak w treści reklam „ten wspaniały czas”, z Giewontu w rządowym spocie III RP wyrzucono komputerowo krzyż, a Kościół katolicki w Polsce wielu chciałoby zrównać z sektami mącącymi w głowach.
Naszych polskich kolęd powstały tysiące, choć zwyczajowo śpiewamy ich zaledwie kilka. Pisać może je każdy z nas. O troskach dnia codziennego, od których jest tylko jedno wybawienie – wiara, że Bóg, który narodził się ponad dwa tysiące lat temu, uwolni nas od nich. Tego Państwu życzę.