Zjawisko, które określa się mianem debaty publicznej, a które dotyczy płk. Ryszarda Kuklińskiego, w ostatnim czasie znów przestało mieć charakter godnej dyskusji.
Przeciwnicy uznania racji Ryszarda Kuklińskiego sięgnęli po niemerytoryczne argumenty świadczące o ich desperacji. Dziesięć lat po śmierci Ryszarda Kuklińskiego głównymi przeciwnikami bohaterskiego pułkownika są głównie byli agenci PRL-owskiej agentury.
Ewidentnie ton złagodzili inni przedstawiciele wojska i mediów spoza patriotyczno-niepodległościowego kręgu. Argumenty zebrane przeciwko Kuklińskiemu nie osłabiają jednak znaczenia i wartości misji, której się podjął, lecz są formułowane w taki sposób, by rzucały podejrzenie na osobę. Taki właśnie styl oskarżeń popularnie nazywa się „opluwaniem”.
Z ogromnym żalem przypatruję się agresji w słowach krytyki, która pojawiła się w ostatnim tygodniu. Zdarza się to także w zdaniach formułowanych przez przeciwników Izby Pamięci Pułkownika Kuklińskiego. Odpowiedzialne za werbalne ataki są osoby niepodzielające opinii o historycznej misji Kuklińskiego i jego zasługach dla wolnej Polski.
W jednym z wpisów na forum internetowym pada pytanie: „Za czyje srebrniki, panie Frąckowiak, broni pan Kuklińskiego?”. W innych używa się najgorszych przekleństw. Być może naiw-nie wierzyłem, że uda się uniknąć atmosfery „narodowego konfliktu”. Widać jednak, że ta atmosfera jest wielu na rękę. Już nie chodzi im o samego Kuklińskiego. Dostrzegam analogię do udanych prób skłócania i dzielenia Polaków w sprawie katastrofy samolotu Tu-154 i śmierci polskiego prezydenta. Proszę nie dać się prowokacjom. Szerzmy wiedzę o Kuklińskim.
Nowe stare argumenty przeciwników Ryszarda Kuklińskiego dotyczą rodziny, rzekomych słabości i spraw finansowych. Sprawa śmierci synów płk. Ryszarda Kuklińskiego i deklarowanie „intuicyjnych” podejrzeń, że obaj żyją, nie dotyczy w ogóle merytorycznego sporu o Kuklińskiego i jego przeciwstawienie się okupacji Polski przez Związek Sowiecki. Jest natomiast próbą nadwerężenia zaufania do niego samego, badaczy jego historii oraz sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi. To właśnie CIA oskarżana jest przez przeciwników Kuklińskiego o cyniczną dezinformację Polaków w tej sprawie.
Co do próby werbowania go podczas pobytu w Wietnamie już sam Kukliński przyznawał się do tego, że chciał wcześniej nawiązać współpracę ze Stanami Zjednoczonymi. Żałował jednak, że nie udało mu się przekazać choćby informacji dotyczących agresji Układu Warszawskiego na Czechosłowację. Jeden z generałów podkreślał w swej wypowiedzi, że jemu obce służby proponowały aż dwa raz współpracę. On jednak się nie zgodził, bo: „Dla mnie najważniejsza była Polska, obojętnie jaka ona jest, ale Polska”. I o tym jest właśnie ta dyskusja.
Ryszardowi Kuklińskiemu nie było obojętne, jaka to była Polska. I z taką myślą wstępował do wojska, chcąc budować nową Polskę. Ale kto z ówczesnych nastolatków (rocznik 1930) wiedział, jak bardzo polscy komuniści oddadzą Polskę w ręce Moskwy i jakie będą tego konsekwencje za kilkadziesiąt lat? Ja wstydziłbym się wypowiedzieć takie słowa. Być może w ustach byłych członków wywiadu PRL mają one prawo się znaleźć.
Zbigniew Herbert w swoim słynnym liście do Lecha Wałęsy, w którym prosił „o dokonanie wreszcie elementarnego aktu sprawiedliwości”, napisał między innymi: „Bohaterowie są zawsze samotni. Nie mają za sobą tłumu płatnych klakierów, redaktorów kłamstwa, zwolenników pałki i obozu osamotnienia”. Sprawmy, aby Ryszard Kukliński już nigdy nie był osamotniony w swojej walce o Polskę.