Oddala się szansa wydobywania gazu z łupków w Europie. To jedna z tych idei gospodarczo-przemysłowych, które rozgrzewały nadzieje oraz umysły zwolenników zjednoczonej i silnej Europy.
Nadzieję rozbudzała w tych, którzy tęsknią za głównym założeniem Unii Europejskiej, równym rozwojem wszystkich jej regionów. W tym zawiera się wizja wolności od szantażu gazowego Rosji oraz niezdrowych sojuszy, do jakich należy Gazociąg Północny. Umysły rozbudzone były kalkulacjami, jakie pieniądze przyniesie wydobycie gazu w łupkach. W skali makroekonomicznej, czyli budżetu państwa, i mikroekonomicznej, czyli na przykład małych firm usługowych działających w okolicach odwiertów.
Niestety, dla Niemców i Francuzów to w Polsce odkryto najprawdopodobniej największe w Europie złoża gazu w łupkach w Unii Europejskiej. To źle dla nich. Przynajmniej do takich wniosków prowadzi postępowanie polityków tych państw. W listopadzie zeszłego roku udało się powstrzymać zakusy francuskich i niemieckich socjalistów i zielonych przed piętrzeniem trudności wobec sektora łupkowego. W zeszłym tygodniu Parlament Europejski zaostrzył przepisy w sprawie wydobycia łupków już w fazie próbnej.
A czy nie lepiej byłoby Niemcom i Francuzom kupować gaz od Polski, członka Unii Europejskiej? Czy nie przyniosłoby to obopólnych korzyści ekonomicznych? Czy jednocześnie nie realizowałoby to programu rozwoju regionalnego UE? W obecnej sytuacji program jest jedynie przenoszeniem środków z krajów bogatszych do krajów biedniejszych. Gdyby rozwinąć w Polsce nową gałąź przemysłu paliw kopalnych, byłaby to wartość dodana, a nie jedynie suma subwencji.
To oczywiste, że gospodarka Unii tylko w niewielkim stopniu służy wspólnocie, a głównie interesom indywidualnych państw. Szczególnym dowodem na to jest niemieckie wsparcie dla upadającej gospodarki Grecji i konsekwencje tego wsparcia w postaci wykupienia jej części przez niemieckich inwestorów na wyjątkowo dogodnych warunkach (W Polsce wiemy dobrze, jak to wygląda).
Oczywiście Grecy sami są sobie winni. W 2010 r. PKB Unii Europejskiej wynosił 12,28 biliona euro, co oznacza, że gospodarka Unii Europejskiej była większa od gospodarki Stanów Zjednoczonych. To jednak tylko suma cyferek. Statystyka. W rzeczywistości każdy gra na siebie i nie istnieje w globalnej grze coś takiego jak europejska gospodarka. Celem jest stworzenie czegoś więcej niż tylko rynków zbytu dla największych w UE. I wymaga to powrotu do wizji wspólnotowej. Łupki miałyby w tym ogromny udział.
Wśród twórców dzisiejszego systemu gospodarczego Unii Europejskiej znajdujemy głównie tych, którzy szczycą się racjonalnym podejściem do sprawy. W sprawie łupków mówią oni głosem „ekologów”. Podają jako główną przyczynę sprzeciwu wobec tego wydobycia sprawę niszczenia środowiska.
Nie chcą „bezmyślnego, przemysłowego kapitalizmu, który chce wydrzeć, w celach konsumpcyjnych, wszystkie dobra z ziemi”. Tak wcale nie jest. Już wiadomo, że szczelinowanie, które zyskało tak złą sławę, w najmniejszym stopniu nie zagraża środowisku. Czy zatem nie służą oni tym samym, którym służą „ekolodzy” rosyjscy? Ci także przeciwstawiają się eksploatacji łupków w Polsce, ale już nie rosyjskiej gospodarce rabunkowej.
Niewiarygodne, z jaką łatwością dawne, piękne idee Roberta Schumana nowej zjednoczonej Europy po drugiej wojnie światowej pożerane są przez europejski postkomunizm. Dawni ideowi komuniści europejscy stali się bez najmniejszych oporów liberałami w dziedzinie ekonomicznej. Postrzegali przed laty Polskę jako radziecką republikę, a dziś odbierają prawo do ekonomicznego samostanowienia dzięki temu bogactwu, jakim jest gaz w łupkach.
To jest teraz interes narodowy Polaków, który winien być realizowany przez polski rząd. Trzeba uczynić wszystko w sprawie możliwości wydobywania tego paliwa. To jest to połączenie ekonomicznej racjonalizacji z ideą rozwoju biedniejszych obszarów UE. Jeśli to się nam uda, będzie to jeszcze jeden dziejowy i wielki wkład w wolność i bogactwo Europy.