„To, co się stało, ta ’Solidarność’, to dlatego, że przed 1956 rokiem nie udało nam się rozwiązać problemu polskiej inteligencji…”. Te słowa wypowiedział w 1985 roku do mecenasa Macieja Bednarkiewicza (obrońcy w procesach politycznych, pełnomocnika matki Grzegorza Przemyka) dwudziestoośmioletni oficer śledczy. Przesłuchiwał on Bednarkiewicza po aresztowaniu za próbę ustalenia prawdy o zamordowaniu Grzegorza Przemyka.
To, co legło u podstaw PRL, czyli sowiecki mord polskich patriotów, rękami rosyjskimi i polskimi, w Warszawie rozpoczęło się już na Pradze, zanim 17 stycznia 1945 roku Armia Czerwona przekroczyła Wisłę. Jak podaje Witalis Skorupka, skazany na karę śmierci właśnie na Pradze, było tam aż 11 komunistycznych sądów, aresztów, więzień i siedzib należących do NKWD oraz funkcjonującego od połowy 1944 roku Resortu Bezpieczeństwa Publicznego i Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego istniejącego od 1 stycznia 1945 roku. Gdyby spojrzeć na mapę tej dzielnicy, wszystkie skupione były wokół odsłoniętego 18 listopada 1945 roku tzw. pomnika Braterstwa Broni.
Sam Witalis Skorupka jako AK-owiec został skazany w jednym z tych okrutnych miejsc na karę śmierci w procesie trwającym 20 minut! W jednym z tych miejsc urządzono mu pozorowany wyrok śmierci, wystrzeliwując z pistoletu bez pocisku w komorze. Zginęły w tych katowniach tysiące Polaków. I to właśnie ich morderców wychwala ten pomnik. Warszawska Praga jest zaniedbana pod tym względem. Ten straszny mord zaczął się właśnie na Pradze. Obrońcom pomnika dedykuję fragment listu Kazimierza Moczarskiego, członka Komendy Głównej AK, fałszywie oskarżonego o bycie faszystowsko-hitlerowskim zbrodniarzem:
„W czasie śledztwa prowadzonego przez oficera b. MBP poddany zostałem w okresie od 9.I.1949 do 6.VI.1951 czterdziestu rodzajom maltretacji i tortur (…):
1) bicie pałką gumową specjalnie uczulonych miejsc ciała (np. nasady nosa (…);
2) bicie batem (…) wierzchniej części nagich stóp w okolicach palców (…);
3) bicie pałką gumową w pięty (…);
4) wyrywanie włosów ze skroni i karku, z brody, z piersi oraz krocza i narządów płciowych;
5) miażdżenie rozżarzonym papierosem okolic ust i oczu;
6) przypalanie płomieniem palców obu dłoni;
7) zmuszanie do niespania przez okres 7-9 dni, drogą ’budzenia’ więźnia, który stał w mrocznej celi, uderzeniami w twarz (…) metoda ta wywołuje półobłąkańczy stan u więźnia i wywiera zaburzenia psychiczne (…). Ponad to wspomnieć muszę, że przez 6 lat i 3 miesiące nie wypuszczano mnie z celi na spacer, że przez 2 lata i 10 miesięcy nie było kąpieli (…)”.
To właśnie ludzi odpowiedzialnych za takie tortury przeprowadzane jak Polska długa i szeroka wysławia tzw. pomnik Braterstwa Broni. Proszę, niech Państwo przeciwstawiają się z całej mocy ustawieniu na nowo tego monumentu. Najchętniej własnymi rękami zablokowałbym to już wiosną tego roku. Ale nawet jeśli ratusz warszawski, wypełniony urzędnikami Platformy Obywatelskiej, postawi ten pomnik na nowo, to i tak go kiedyś zdejmiemy, pamiętając, kto go bronił.
Władze Polski od lat ociągają się z powołaniem Muzeum Żołnierzy Wyklętych. Przy Rakowieckiej w pawilonach X i XI przetrzymywani byli AK-owcy, żołnierze NSZ, „dywersanci”, oskarżeni o szpiegostwo i sabotaż oraz współpracę z hitlerowcami.
12 grudnia 2006 roku w gmachu nowej Służby Kontrwywiadu Wojskowego przy ul. Oczki 1 została otwarta Izba Pamięci Ofiar Terroru Komunistycznego i udostępniona multimedialna ekspozycja odsłaniająca kulisy komunistycznych zbrodni. Otworzył ją minister Antoni Macierewicz. Została zamknięta wraz z dojściem do władzy PO. Znakomity film dokumentalny o tym więzieniu, katach i ich ofiarach pt. „Katownia na Oczki – tu mordowano Polaków” przygotowała Telewizja Trwam. Już Marszałek Piłsudski w 1920 roku polecił utworzenie w X Pawilonie Cytadeli Warszawskiej muzeum niepodległości. Na ulicy Rakowieckiej, jeśli nie z całego budynku, to chociaż z Pawilonu X powinno się zrobić muzeum.