Jarosław Kaczyński zapowiedział na kongresie PiS, że po dojściu do władzy zostanie wypowiedziany pakiet klimatyczny oraz nastąpi przywrócenie węgla jako podstawowego surowca energetycznego Polski. Ta deklaracja wywołała burzę oklasków, sprawa ma bowiem kluczowe znaczenie dla przyszłości Polski. Szczególnie że niedawno została podjęta niekorzystna dla naszego kraju decyzja Parlamentu Europejskiego, który poparł pomysł Komisji Europejskiej, by zawiesić sprzedaż części uprawnień do emisji dwutlenku węgla, co szczególnie uderza w Polskę.
Zgodnie z protokołem z Kioto, państwa wysoko rozwinięte muszą wypełnić konkretne zobowiązania redukcji emisji gazów cieplarnianych w tzw. pierwszym okresie rozliczeniowym (lata 2008-2012). Polska te wymogi wypełniła z nawiązką, gdyż od naszego kraju wymagano zmniejszenia emisji CO2 o 6 proc. w stosunku do roku 1988, tymczasem faktyczna redukcja wyniosła 32 procent.
Stało się to dzięki restrukturyzacji przemysłu dokonanej na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego wieku. W ocenie PiS, oznacza to ponad 500 mln ton dwutlenku węgla do dyspozycji Polski w okresie rozliczeniowym 2008-2012. Ponadto limit ten mógł zostać powiększony o kilkadziesiąt milionów ton rocznie, gdyby tylko w rozliczenie włączyć pochłanianie CO2 przez polskie lasy.
Co z tego, skoro zapisy pakietu klimatyczno-energetycznego nakładają na państwa wymóg 3 x 20, czyli 20-procentowej redukcji CO2, 20-procentowego zwiększenia efektywności wykorzystania energii oraz zwiększenia do 20 proc. wykorzystania energii ze źródeł odnawialnych w ogólnym bilansie energetycznym do 2020 roku. Rząd Tuska – przyjmując zapisy zmieniające ducha konwencji klimatycznej i protokołu z Kioto, pomijające osiągnięcia naszego kraju w zakresie redukcji emisji gazów cieplarnianych – naraża nas na drastyczny wzrost cen energii.
Pakiet klimatyczny to w gruncie rzeczy drastyczny podatek nałożony na Polaków i na naszą gospodarkę. Koszty zmian w sektorze energetycznym (dekarbonizacja) do 2015 wyniosą 5 mld zł, a w roku 2030 ok. 13 mld złotych. Łącznie dodatkowe koszty wyniosą 22 mld zł, a ta kwota w dalszych latach będzie sukcesywnie rosła.
Z kolei z szacunków Komisji Europejskiej wynika, że ograniczanie emisji CO2 ma kosztować Polskę do 2030 roku od 2,1 do 4,5 mld euro rocznie! Wzrost ceny energii elektrycznej będzie oznaczał zmniejszenie PKB od 1 do 2,2 procent. To przyczyni się do zapaści gospodarczej kraju, blokady rodzimych zasobów energetycznych i do uzależnienia Polski od obcych technologii i obcych źródeł energii.
Droga do wypowiedzenia pakietu klimatycznego została zablokowana już rok temu, gdy koalicja PO – PSL odrzuciła wniosek PiS o zarządzenie ogólnopolskiego referendum w sprawie renegocjacji pakietu klimatyczno-energetycznego. W sytuacji nasilającego się kryzysu w UE obecnie jest jeszcze lepsza koniunktura do renegocjacji pakietu klimatyczno-energetycznego przyjętego przez rząd PO – PSL.
Problemem jest jednak nieudolność i niekompetencja obecnych polskich władz. To Donald Tusk w 2008 roku pogrzebał polskie atuty w dyskusji o emisji CO2 i przyjął niekorzystne zapisy pakietu klimatycznego, zgadzając się na niekorzystny dla nas rok 2005 jako bazowy. Gdyby przeforsowano, co ustalono podczas rządów PiS, rok 1990 – w stosunku do którego zredukowaliśmy emisję o ponad 30 proc. – to pakiet klimatyczny byłby dla nas bezpieczny. Niestety, obecna ekipa zmieniła te ustalenia, a teraz kłamliwie próbuje przerzucić winę na opozycję, zamiast działać dla dobra Polski.