Wielogodzinne spotkania ministrów spraw zagranicznych Francji, Niemiec, Rosji i Ukrainy w ostatnią niedzielę w Berlinie nie przyniosły przełomu. Miały jednak znaczenie, ponieważ w sposób bezpośredni rozmawiano o największym kryzysie w Europie Środkowo-Wschodniej od 1989 roku. Tymczasem polskiego ministra spraw zagranicznych w Berlinie nie było, a o efektach rozmów dowiedział się z Twittera.
Nie zaprasza się Polski na ważne spotkania, bo pozycja naszego kraju została przez nieudolną politykę Donalda Tuska i Radosława Sikorskiego znacząco obniżona. Rząd PO – PSL nie ma pomysłu na politykę zagraniczną, a nasze władze są bierne i dlatego przegrywamy. Wszyscy wiedzą, że obecny rząd i tak zgodzi się na to, co zaproponuje Berlin, więc po co zapraszać? Sytuacja jednak jest bardzo poważna, za naszą wschodnią granicą toczy się wojna, a jej skutki, przynajmniej w wymiarze gospodarczym, już odczuwamy.
W tej sytuacji Prawo i Sprawiedliwość, jak najbardziej słusznie, zaproponowało sankcje wyprzedzające wobec Rosji. Władimir Putin realizuje konsekwentnie politykę konsolidowania wpływów rosyjskich na terenach, które Rosja uważa „za swoje”, co stanowi ogromne zagrożenie dla naszego bezpieczeństwa narodowego. Dlatego potrzebne są działania wyprzedzające, zdecydowane i konsekwentne, o charakterze odstraszającym oraz dostosowane do rozwoju sytuacji. Zamiast być reakcją, jak do tej pory, na kolejne agresywne posunięcia Kremla sankcje prewencyjne miałyby je wyprzedzać i powstrzymywać Rosję przed eskalacją polityki konfrontacji. Putin musi wiedzieć, jakie są konsekwencje jego imperialnej polityki, że siejąc wiatr, zbiera burzę.
PiS proponuje wprowadzenie embarga na rosyjski węgiel. Dziś w polskich portach i na hałdach jest dużo węgla, ale jest to węgiel rosyjski. Słyszeliśmy o problemach polskich kopalni i o tym, że premier Tusk rozmawia z górnikami, ale wciąż nie usłyszeliśmy, czemu premier ani wicepremier Piechociński nie wprowadzają embarga na rosyjski węgiel. Poza tym PiS już podjęło działania na rzecz wykluczenia Rosji z Rady Europy i innych organizacji międzynarodowych oraz wpisania separatystów działających we wschodniej Ukrainie na listę organizacji terrorystycznych.
Największa partia opozycyjna postuluje także, by rząd Donalda Tuska podjął działania na arenie międzynarodowej, które doprowadziłyby do następujących sankcji. Po pierwsze, ograniczenie wymienialności rubla. Ta strategia została już przetestowana i skutecznie uderzyła w ekonomiczne interesy Rosji. Warto przypomnieć, że Visa i Master Card odmówiły już obsługi klientów banku Moskwy, a efekt był spektakularny. Po drugie, zmniejszenie popytu na rosyjskie surowce energetyczne – gaz i ropę – oraz maksymalne zbicie cen na te produkty. Użycie przez Zachód w porozumieniu z najważniejszymi arabskimi eksporterami instrumentu cenowego ewidentnie również uderzy w ekonomiczne interesy Rosji. Po trzecie, podjęcie kontroli nad przesyłem gazu do Europy. Po czwarte, objęcie szczególnym nadzorem finansowania przedsięwzięć w sektorze wydobywczym, obronnym, medialnym czy informatycznym. Po piąte, powinniśmy poruszać kwestie wykluczenia Rosji z OBWE i postawienia tej sprawy na forum ONZ.
Polska ma szczególny mandat w sprawie Rosji, a to, co się dzieje na Ukrainie, bezpośrednio nas dotyczy. Armia rosyjska wkroczyła na tereny Ukrainy i dzieje się to przy bierności polskich władz. Obecnie naszą rolę przejęły aktywne Niemcy. Mamy silną pozycję na arenie międzynarodowej tylko wtedy, gdy jesteśmy reprezentantami naszej części Europy. Polityka polska musi zatem polegać na tym, by postawić skuteczną tamę agresywnej polityce Rosji.