Tragiczny rozwój sytuacji na Ukrainie unaocznia, że jest to efekt nie tylko wewnętrznych problemów i konfliktów u naszego wschodniego sąsiada, ale również gry międzynarodowej. Kraje Unii Europejskiej – zajęte własnymi problemami i przy braku dalekowzroczności – tak naprawdę w większości nie były zainteresowane doprowadzeniem do wzmocnienia integracji Ukrainy ze strukturami europejskimi. W gruncie rzeczy propozycje wobec tego kraju ze strony UE w umowie stowarzyszeniowej – która nie została podpisana przez Janukowycza podczas szczytu Partnerstwa Wschodniego w Wilnie w końcu listopada ubiegłego roku, co było bezpośrednią przyczyną wybuchu fali niezadowolenia na Ukrainie i eskalacji konfliktu – były, co trzeba obiektywnie stwierdzić, upokarzające i niekorzystne dla Ukrainy.
Z kolei Rosja, realizując putinowską politykę odbudowy imperium i konsolidacji swoich wpływów w strefie uznawanej przez Moskwę za „swoją”, prowadzi przy wykorzystaniu instrumentów nacisku ekonomicznego i politycznego działania na rzecz pozostania Kijowa poza strukturami europejskimi. Wypowiedzi ważnych rosyjskich polityków utrzymane są w podobnym tonie i dominują w nich oskarżenia wobec Zachodu, zwłaszcza USA, o inspirację lub wręcz organizację zamieszek. Natomiast odpowiedzialnością za rozlew krwi obarczana jest opozycja. Ukraina jest na skraju bankructwa i funkcjonuje dzięki rosyjskiej kroplówce. Na Kijów został wywarty nacisk ekonomiczny, ponieważ wysyłane są sygnały, że możliwość wykupu ukraińskich obligacji przez Rosję będzie zależała od zdolności władz ukraińskich do szybkiego i skutecznego zakończenia kryzysu.
Według ekspertów i analityków, strona rosyjska wyraźnie sygnalizuje, że możliwość dalszego wsparcia ukraińskich władz zależy od stłumienia fali protestów przez ekipę Janukowycza. Ponadto Moskwa przestrzega Zachód przed skutkami sankcji. Przedstawiciel Rosji w Brukseli oświadczył otwarcie, że wprowadzenie przez Unię Europejską sankcji wobec przedstawicieli władz Ukrainy będzie oznaczać, że UE opowiada się po stronie sił, które chcą bezprawnie obalić demokratycznie wybrany rząd i prezydenta. W razie niepożądanego z rosyjskiego punktu widzenia rozwoju sytuacji w Kijowie, czyli przede wszystkim w przypadku porozumienia władz z siłami opozycyjnymi, Rosja gotowa jest sięgnąć po instrument separatyzmu prorosyjskich regionów Ukrainy, zwłaszcza Krymu.
Rodzi się pytanie o przyszłość. Czy w razie zaostrzenia sytuacji na Ukrainie dojdzie do dezintegracji terytorialnej i rozpadu tego państwa? Czy np. Autonomiczna Republika Krymu może ogłosić niepodległość lub przyłączenie się do Federacji Rosyjskiej? Przewodniczący parlamentu Autonomicznej Republiki Krymu Władimir Konstantinow deklaruje sprzeciw republiki wobec wydarzeń w Kijowie. Parlament Krymu przyjął uchwałę, w której uznał, że na Ukrainie faktycznie rozpoczęła się wojna domowa, i wezwał Janukowycza do podjęcia nadzwyczajnych środków dla uspokojenia sytuacji, ostrzegając, że w przypadku przedłużania się konfliktu władze Krymu wezwą mieszkańców do obrony ich praw i pokoju na półwyspie. Wreszcie podczas wizyty w Moskwie Konstantinow stwierdził, że wprawdzie dziś sprawa ta nie stoi jeszcze na porządku dziennym, jednak w przypadku obalenia legalnych władz w państwie, Krym podniesie kwestię oddzielenia się od Ukrainy.
W obecnej sytuacji najlepszym dla Ukrainy, Polski i Europy rozwiązaniem kryzysu ukraińskiego byłaby decyzja o przedterminowych wyborach i pozwolenie samym Ukraińcom na rozstrzygnięcie konfliktu na drodze pokojowej i demokratycznej.