Przed wyjazdem Donalda Tuska do Brukseli są zamiatane pod dywan różne sprawy kompromitujące układ władzy, na czele którego stał przez ostatnie 7 lat. Między innymi słynna afera taśmowa ukazująca, jak wygląda elita PO rządząca Polską i w jakich kategoriach myśli ona o Polakach, polskim państwie, swoich obowiązkach, naszych sojusznikach czy o stanie naszej gospodarki. Prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie rozmowy ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza z prezesem NBP Markiem Belką. To w trakcie tej rozmowy prominentny minister rządu Tuska, używając wulgarnego języka, spiskował z szefem banku centralnego, w jaki sposób poza konstytucyjnymi i antydemokratycznymi metodami za wszelką cenę utrzymać władzę PO. Co ciekawe, scenariusz nakreślony podczas tego spotkania, które odbyło się w lipcu 2013 roku, był ściśle realizowany przez ostatni rok.
Jednoznaczna jest opinia konstytucjonalisty dr. Ryszarda Piotrowskiego, który w ekspertyzie prawnej dotyczącej treści rozmowy stwierdził, że „w przypadku Marka Belki można mówić o złamaniu Konstytucji”. Zwrócił uwagę, iż z konstytucyjnego punktu widzenia nie jest do zaakceptowania zaangażowanie prezesa banku centralnego w kształtowanie składu rządu ani stawianie jakichkolwiek warunków premierowi. Podkreślił, że co prawda NBP może wspierać politykę gospodarczą rządu, ale nie może jej kształtować. I konkludował: „Konkretnie został złamany 227 artykuł Konstytucji, który mówi, że prezes NBP powinien być odseparowany od wszelkiej polityki”.
Umorzenie śledztwa świadczy o tym, że po raz kolejny organy państwa absolutnie zawiodły. Okazuje się, że w systemie Tuska za tak dużą aferę nikt nie ponosi odpowiedzialności – ani politycznej, ani prawnej. Rządząca partia robi wszystko, by aferę „wyciszyć”. Nie przypadkiem już na samym początku afery Donald Tusk mówił: „Niezależnie od tego, w jak paskudny sposób wyrażali swoje opinie i oceny, to raczej rozmawiali o tym, jak pomóc państwu polskiemu, a nie jak zaszkodzić”.
I rzeczywiście podjęto działania pozorowane mające chronić winnych pod pretekstem ochrony „autorytetu” państwa. Prokuratura, być może pod wpływem nacisku, sprawia wrażenie, jakby brała udział w maskowaniu afery. Należy podkreślić, że ustępujący szef rządu do końca trzymał prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta w szachu, nie podpisując jego dorocznego sprawozdania. Równolegle z decyzją o umorzeniu śledztwa w sprawie afery podsłuchowej okazało się „całkiem przypadkiem”, że sprawozdanie zostało podpisane. W takiej sytuacji jak najbardziej słusznie Prawo i Sprawiedliwość złożyło wniosek o powołanie sejmowej komisji śledczej dotyczącej afery taśmowej.
Blokada polityczna nie zwalnia opozycji z obowiązku rozliczania patologii. Premier Tusk i jego ministrowie oraz inni wysocy urzędnicy państwowi nie stoją ponad prawem, choć tak się zachowują. Komisję śledczą powołuje się w momencie, gdy inne instytucje państwa zawodzą i nie są w stanie uporać się z problemem bądź są sparaliżowane przez działania zakulisowych ośrodków. W tej aferze szczególnie wiele jest znaków zapytania i manipulacji, a obywatele mają prawo do informacji, jak zachowuje się władza.
Były szef CBA Mariusz Kamiński, uzasadniając wniosek PiS o komisję, podkreślił, że prokuratorzy nie przesłuchali nawet Donalda Tuska, dając wiarę Sienkiewiczowi, że to była jego prywatna inicjatywa. „To śmieszne – stwierdził – każdy myślący człowiek zdaje sobie sprawę z tego, że nie mógł prowadzić tak szczegółowych rozmów bez wiedzy premiera”. Złożony wniosek będzie poddany pod głosowanie i wtedy się okaże, czy ważniejszy jest interes grupy trzymającej władzę, czy poczucie odpowiedzialności za Polskę.