Słony rachunek za bezinteresowną pomoc
Umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania między krajami wysoko rozwiniętymi a krajami trzeciego świata miały sprzyjać rozwojowi ich wymiany gospodarczej i umożliwić wyrwanie krajów biednych z nędzy. Ten szczytny cel miał być realizowany poprzez napływ kredytów zagranicznych i inwestycji bezpośrednich.
Jak wiadomo, kraje słabo rozwinięte cierpią na brak kapitału własnego, przy pomocy którego mogłyby uruchomić procesy rozwojowe. Źródłem kapitału mają być zgromadzone wewnętrzne oszczędności, a tych brak z powodu głodowych dochodów obywateli. Po prostu nie ma z czego oszczędzać. Zresztą w krajach tych nie ma rozwiniętych instytucji pośrednictwa finansowego zdolnych do efektywnej redystrybucji skromnych nadwyżek finansowych obywateli. W szczególności brak jest sprawnego, rodzimego systemu bankowego. Kapitał szukający korzystnej inwestycji znajduje się natomiast na rynkach finansowych krajów wysoko rozwiniętych.
Jego uruchomienie w celu zagospodarowania ogromnych bogactw naturalnych krajów trzeciego świata było szansą na wyrwanie się ich społeczeństw z zaklętego kręgu ubóstwa. Umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania firm miały sprzyjać realizacji powyższego celu. Kraje biedne starały się prowadzić politykę niskich podatków tak, aby zachęcać przedsiębiorstwa do ich płacenia na miejscu, a nie w kraju ich pochodzenia. Jak bowiem wiadomo, podatki w krajach wysoko rozwiniętych są raczej wysokie. Korporacje międzynarodowe uzyskały zatem silną motywację, aby rozwijać produkcję w krajach biednych i tworzyć tam nowe miejsca zatrudnienia. Dodatkową zachętą do rozszerzania lokalnej produkcji były też wyjątkowo niskie koszty pracy.
Rzeczywistość okazała się jednak inna, niestety niekorzystna. Wykorzystując umowy o podwójnym opodatkowaniu korporacje międzynarodowe unikały w ogóle płacenia podatków w krajach goszczących. Nie płaciły ich też w krajach macierzystych. Płaciły je natomiast w rajach podatkowych w śladowych rozmiarach. W tym celu tworzyły w rajach podatkowych firmy słupy będące ich firmami córkami. Poprzez system wielokrotnego przelewu dochodów lokowały wytworzone w krajach biednych zyski właśnie w rajach podatkowych, gdzie ciężary podatkowe były symboliczne. To, że firmy w rajach podatkowych nie prowadziły już żadnej działalności gospodarczej, nie miało żadnego znaczenia. Najczęściej dysponowały skromnym biurem i zatrudniały co najwyżej kilku pracowników. Wystarczył dobry ksiegowy. Ale mogły to być również co najwyżej skrzynki pocztowe do wymiany korespondencji. Były to tak zwane firmy muszelkowe.
Kraje rozwijające się pokładały nadzieję w polityce reinwestowania zysków przez przedsiębiorstwa zagraniczne. Liczyły na to, że korporacje zamiast wycofywać zyski za granicę, będą je przeznaczać na rozszerzanie zdolności wytwórczych na miejscu, tworząc nowe miejsca pracy. Jednak i tutaj spotkało je rozczarowanie. Skala reinwestycji była bowiem niewielka. Co więcej, poprzez system cen transferowych wyprowadzały obok dywidend dodatkowe fundusze z krajów goszczących. Czyniły to poprzez zawyżanie kosztów działalności i zaniżanie dochodów do opodatkowania. Te fikcyjne koszty księgowano na korzyść firm ulokowanych za granicą. Były to więc dodatkowe dochody tych drugich. Kosztami tymi mogły być na przykład fikcyjne usługi prawne, opłaty za korzystanie z logo firmy zagranicznej czy zawyżone, odbiegające od cen światowych ceny importowanych surowców.
Innym źródłem finansowania rozwoju gospodarczego krajów biednych miały być kredyty banków międzynarodowych i kredyty rządowe. Racjonalnie wykorzystane kredyty zagraniczne na budowę infrastruktury techniczno-gospodarczej miały przyciągać kapitał prywatny właśnie w formie zagranicznych inwestycji bezpośrednich. Ale i tego celu nie osiągnięto. Środki kredytowe na ogół przeznaczano na pokrywanie nieustannych niedoborów budżetowych, czyli na finansowanie bieżącej konsumpcji zbiorowej. W zasadzie większość społeczeństwa krajów biednych żyje z pomocy społecznej. Stąd i niedobory budżetowe nabierają cech trwałości. Ale po części kredyty poszły na potrzeby luksusowej konsumpcji skorumpowanych elit politycznych. Po długach zagranicznych pozostały olbrzymie koszty spłacanych odsetek. Kraje ubogie zamiast zyskać straciły na pomocy zagranicznej. Amerykański ośrodek Global Financial Integrity szacuje, że tylko na nielegalnych przepływach finansowych i unikaniu podatków kraje rozwijające się traciły 783 miliardy dolarów rocznie.
Problem odpływu dochodów za granicę dotyczy też Polski. W 2012 roku odpłynęło z Polski w formie zagranicznych dochodów 18,5 miliarda euro czyli około 77 miliardów złotych netto. Tyle na czysto zarobili w ubiegłym roku zagraniczni inwestorzy z tytułu uprzednio zainwestowanych w Polsce funduszy. Lokaty te dokonywane były wcześniej bądź w formie inwestycji bezpośrednich bądź w formie zakupionych obligacji skarbowych. Gdyby analizować tylko wypływ dochodów cudzoziemców brutto (czyli bez uwzględnienia zagranicznych dochodów polskich inwestorów) to w 2012 roku wyniósł on 22 miliardy euro czyli około 92,4 miliarda złotych. Tylko z tytułu kosztów odsetek od zagranicznych obligacji skarbowych państwo musiało zapłacić w roku ubiegłym 41 miliardów złotych.
Liczby te odnoszą się tylko do statystyk oficjalnych. Skali transferów nieoficjalnych nie znamy. Możemy tylko przypuszczać, że odpływ kapitału poprzez mechanizm cen transferowych jest znaczący. Polska zupełnie sobie nie radzi z drenażem kapitału poprzez ceny transferowe. Tak na przykład banki córki w Polsce płacą swym zagranicznym matkom opłaty za korzystanie z ich logo.
Oceniając korzyści z napływu kapitału zagranicznego w świetle obecnej sytuacji gospodarczej Polski można stwierdzić, że efekty pomocy zagranicznej są mizerne (pomijamy tu kwestię napływu funduszy Unii Europejskiej do Polski). Trudno przecież uznać za sukces wzrost gospodarczy 0,5% w skali rocznej i bezrobocie powyżej 13%. Aż strach pomyśleć ile wynosiłby wzrost gospodarczy Polski bez środków unijnych z pierwszej perspektywy budżetowej na lata 2007-2013.
Wydaje się, że pomoc finansowa pomaga raczej krajom bogatym, a nie biednym. Rachunek za bezinteresowną pomoc jest wysoki. Nie od dzisiaj wiadomo, że biednemu zawsze wiatr w oczy wieje. Ale dlaczego ta reguła dotyczy także naszego kraju? Przecież transformację gospodarczą mamy za sobą. Jeszcze nie tak dawno staraliśmy się o włączenie nas do grupy 20 najbardziej rozwiniętych krajów świata G20.