Gospodarcze sukcesy na papierze
Ministerstwo Finansów triumfalnie ogłosiło, że za osiem lat będziemy wśród najbogatszych krajow naszego globu. „Naszym celem jest, by do 2022 roku Polska dołączyła do grona 20 najbogatszych państw świata” – stwierdzili włodarze tego kluczowego resortu.
Szkoda tylko, że zupełnie innego zdania jest Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW) i Organizacja do Spraw Współpracy i Rozwoju (OECD). Z raportu MFW wynika, że w perspektywie najbliższych 7-9 lat nie mamy co liczyć na osiągnięcie przeciętnego w Unii Europejskiej poziomu rozwoju. A przecież poziom średni w UE jest dużo niższy niż poziom przodujących 20 gospodarek świata. Jak prognozuje Fundusz, PKB Polski na osobę mierzony parytetem siły nabywczej będzie wynosił tylko 73 proc. średniej unijnej w 2019 roku.
Z kolei prognoza OECD wskazuje, że polskiej gospodarce nie uda się na przestrzeni następnych pięćdziesięciu lat dogonić światowej czołówki. OECD przewiduje nawet, że w 2060 roku polskie PKB per capita będzie niższe od poziomu, który osiągnie Meksyk czy Turcja. Będzie nawet niższy od poziomu średniego dla całego świata.
Nawet nasze krajowe statystyki pokazują, że wizje roztaczane przez władze są mało realne. Dane GUS pokazują, że w Polsce rośnie zagrożenie skrajnym ubóstwem. W 2013 roku żyło w Polsce 7,4 proc. obywateli poniżej minimum egzystencji. Rok wcześniej było to 6,8 procent. Wskaźnik skrajnego ubóstwa wzrósł w ciągu zaledwie jednego roku o 0,6 procent. Co ciekawe, wskaźnik ten był wyższy w 2012 roku aniżeli w roku 2007. Proces ubożenia społeczeństwa zatem wyraźnie się pogłębia.
O sukcesie w gospodarce rynkowej decyduje przede wszystkim rozwój sektora prywatnego. W Polsce niewątpliwie udało się zbudować prywatny sektor gospodarki, aczkolwiek jego rozwój jest wciąż anemiczny. Tak na przykład w maju bieżącego roku upadło w Polsce 79 firm, o 9 więcej niż w maju roku ubiegłego. W okresie kwiecień 2013 – maj 2014 działalność gospodarczą na skutek niewypłacalności zakończyło 845 przedsiębiorstw. Prognoza upadłości na cały 2014 rok przewiduje przyrost bankructw do 787 firm.
Polska gospodarka mocno straciła na konkurencyjności w skali globalnej. W ciągu ostatnich dziesięciu lat koszty energii wzrosły u nas o 90 proc., w tym koszt zużycia gazu dla przemysłu zwiększył się aż o 175 procent. W efekcie ogolne koszty produkcji w Polsce są już wyższe aniżeli w USA, chociaż jeszcze dziesięć lat temu byliśmy od Amerykanów bardziej konkurencyjni kosztowo.
Polski sektor prywatny zaczyna lepiej sobie radzić za granicą aniżeli u siebie. W Wielkiej Brytanii funkcjonuje już ponad 40 tysięcy polskich firm. Z tej liczby znaczna część przedsiębiorstw została założona przez osoby, które z Polski wyemigrowały za chlebem. Jedna na sześć osób pochodzenia polskiego aktywna zawodowo w Zjednoczonym Królestwie prowadzi już własną działalność gospodarczą. Polacy prowadzą firmy w finansach, handlu, sektorze usług, w takich dziedzinach produkcji jak przemysł drzewny, budownictwo, przemysł odzieżowy. Dlaczego zatem ci przedsiębiorczy rodacy nie chcieli założyć swoich firm we własnym kraju?
O perspektywach rozwoju firm prywatnych decyduje stopa inwestowania w rozszerzanie zdolności wytwórczych. Porównania międzynarodowe są jednak dla Polski bardzo niekorzystne. Udział inwestycji sektora prywatnego w inwestycjach całej gospodarki jest najniższy w Unii Europejskiej. Pod tym względem jesteśmy na ostatnim miejscu. Lepiej kształtuje się ogólna stopa inwestowania wszystkich segmentów gospodarki. Tutaj osiągamy już relację zbliżoną do średniej europejskiej. Ale zawdzięczamy to wyłącznie inwestycjom infrastrukturalnym sektora publicznego, a konkretnie inwestycjom finansowanym ze środków unijnych. Inwestycje infrastrukturalne z funduszy Unii Europejskiej generują bowiem inwestycje sektora prywatnego w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego. W praktyce to firmy prywatne realizują przecież inwestycje finansowane ze środkow UE. Ich brak oznaczałby zatem paraliż inwestycyjny firm prywatnych.
Nie da się unowocześnić gospodarki bez zwiększenia wydatków na badania i rozwój. Firmy powinny same rozwijać nowoczesne technologie, a nie tylko kupować gotowe rozwiązania na Zachodzie, aczkolwiek i te są potrzebne. Polska przeznaczyła na badania i rozwój 0,9 proc. PKB w 2012 roku. Jest to wciąż bardzo daleko do przeciętnego wskaźnika dla całej UE wynoszącego 2,06 proc. PKB. Pod względem wydatków na badania i rozwój jesteśmy na dziewiątym miejscu od końca wśród 28 krajow Unii Europejskiej. Słabą pociechą jest to, że udział przedsiębiorstw w całości wydatków na badania i rozwój wzrósł z 28,1 proc. w 2011 roku do 32,3 proc. w roku 2012.
Polska to kraj małych budów. Zadziwiająco krótka jest lista dużych przedsięwzięć sektora prywatnego w Polsce. Nieliczne duże inwestycje zostały bowiem zrealizowane albo przez sektor publiczny z funduszy unijnych, albo przez firmy zagraniczne. Polski kapitał prywatny i wyłącznie krajowe środki sektora publicznego odegrały w tej dziedzinie znikomą rolę.
Zadziwiający jest optymizm polskich włodarzy co do osiągnięć i perspektyw rozwojowych naszej gospodarki. Twarde dane tego optymizmu nie potwierdzają. Jest to optymizm urzędowy, który nic nie kosztuje. Może natomiast przynieść wyborcze korzyści propagandowe. Tę metodę uprawiania polityki znamy już z okresu gospodarki socjalistycznej. Wszystkie wskaźniki rosły wówczas na papierze. Jak wiadomo, papier jest cierpliwy i wszystko przyjmie. Tylko czy społeczeństwo to wytrzyma?