Prowokacja na Glińskim udana
Gwałtowany wybuch prof. Glińskiego w libertyńskich mediach, jego pokaz żalu i oskarżeń o fałszywy przekaz medialny jego osoby i jego wypowiedzi, wskazały dość wyraźnie, że próby politycznej profesor nie przeszedł. Czas zatem się pożegnać z tym światem i powrócić do książek, artykułów, sal wykładowych i konferencji. Wiele jeszcze do zrobienia w tym zakresie.
Niestety, może nikt mu tego dotąd nie powiedział, ale świat polityki jest okrutny i wredny. Trzeba być twardym graczem, wręcz wilkiem, aby wejść na tę ścieżkę walki.
W polityce otrzymuje się mocne ciosy i prof. Gliński nie jest pierwszy, ale reakcja, powiedziałbym histeryczna, podsycana przez mainstreamowe media doskonale zdemaskowały intencje głównych prowokatorów. Internetowe ramię „GW” gazeta.pl złowieszczo oznajmia: „Gliński nie wytrzymał”, i lubuje się cytacjami sprowokowanego i wyprowadzonego z równowagi człowieka. W polityce takie wyznania to już koniec.
Prawdę powiedziawszy żal mi prof. Glińskiego. Jest już przeszłością w polityce, chociaż chyba jeszcze o tym sam nie wie. A jeśli wie, to powinien jak najszybciej pożegnać się, w sposób godny z tą polityczną platformą destrukcji.
Im szybciej, tym lepsze będzie to przede wszystkim dla niego samego, ponieważ to, czego tu doświadczył, to naprawdę nieznaczna chłosta.
W miarę wchodzenia w głąb jej mętnego nurtu, siła rażenia byłaby coraz potężniejsza, aż do pełnej anihilacji w sferze publicznej.
Dla niego odwrót wciąż jeszcze istnieje.