Armagedon: ponoć Warszawa w połowie zdemolowana
Wprawdzie tego nie zauważyłem, ale skoro "Wyborcza" ogłosiła, więc pewnie prawda.
Nagłówek z „Gazety Wyborczej” nie pozostawia złudzeń. Okazuje się, że narodowcy zdemolowali pół Warszawy!
„Gazeta Wyborcza” słowami red. Adama Leszczyńskiego przechodzi samą siebie. W rozmowie z socjologiem dr. Jurczyszynem redaktor zapytuje: „O co chodzi zamaskowanym narodowcom, którzy zdemolowali pół Warszawy?”.
Jak gazetowi, do tej pory, sympatycy najważniejszego człowieka w państwie (zob. red. Lis) mogą tak naigrywać się z rządu powszechnej szczęśliwości i zgody budującej?
Stawiają w trudnej sytuacji i tak zrozpaczonego Donalda Tuska. Oto bezradny i osamotniony Tusk z połową gabinetu cieni Asów, z większością parlamentarną wiszącą na włosku, z panią Hanią, z trudem, na krawędzi utrzymującą stanowisko, nie opanował sytuacji w stolicy. I jeszcze został zmuszony do opóźnienia wylotu do Paryża na radosny event.
To musi boleć. Z jednej strony oczekiwania reżymu moskiewskiego, z drugiej ta zdrada gazetowa.
Zamaskowani narodowcy (oczywiście z małych miasteczek, przy okazji, skąd tyle niechęci i pogardy w ludziach z „GW” do osób spoza miast?) okazali się prawie tak skuteczni jak niemieccy naziści podczas bombardowania stolicy w 44’.
Niemcy zniszczyli 65% miasta, narodowcy 50%. Co to będzie za rok, gdy jeszcze urosną w siłę i w Marszu Niepodległości będzie uczestniczyć 200 tys. Polaków?
Kiedy słyszę tak piękne uogólnienie: „zdemolowano pół Warszawy” myślę: nieprzejezdne ulice, płonące domy, budynki, place, tęcze, tramwaje, autobusy, powszechna panika, zamieszki, bitwy uliczne…
Trudno dyskutować z ludźmi, którzy pokojową demonstrację w Warszawie, manifestację miłości do Ojczyzny, porównują zdaje się do zamieszek z Aten, Paryża, czy Kairu.
Nie, nie można zrównywać z Armagedonem - manifestacji patriotek i patriotów, z której wyrwało się kilku chuliganów, aby dokonać prowokacyjnych aktów wandalizmu.
Zamiast zagadnieniem prawicowego ekstremizmu, niech „GW”, z takim samym zaangażowaniem zajmie się lepiej rosnącymi w siłę terrorystami z lewej strony sceny politycznej albo kłamcami salonowymi, którzy są rzekomo atakowani brunatną substancją żrącą. Niech weźmie na warsztat aferę taśmową, korupcję polityczną, a nie promuje lewaka po wygnaniu go z królestwa systemowej i kapitalistycznej „Krytyki Politycznej”.
Oczywiście nie jestem naiwny.
Temat faszystów i narodowców grasujących po mieście znów służy jako zasłona dymna dla kruszącego i rozsypującego się rządu „PO-PSuL i poszedł”.