Przeglądając „Newsweeka”
A w nowym „Newsweeku” klasycznie. Pan red. nacz. szkaluje wspaniałą inicjatywę obywatelską rodziny Elbanowskich, swoim nad wyraz „szlachetnym” stylem opiniotwórczego publicysty naśmiewa się z oburzenia Polaków, których państwo Tuska kolejny raz nabija w butelkę.
W skrócie, nowy numer to promocja śmierci, ateizmu, ideologii gender, PO i rządu najważniejszego człowieka w państwie, ponadto, natarczywa kaczofobia (ten nieopanowany lęk red. nacz. może powinien wywołać dyskusję o stanie jego nerwów), nurzanie się w paranoi smoleńskiej, wyśmiewanie prawicy w USA, a wszystko przeplatane reklamami bardzo drogich marek (zdaje się, że grubszy papier i błyszcząca okładka zanadto podniosły koszty druku i trzeba zrekompensować straty).
Oprócz tego zachęta do deprawacji dzieci (wywiad o edukacji seksualnej, czyli de facto uczenie o technikach seksu, opatrzone zdjęciem, na którym ręka dziewczynki/kobiety? nakłada prezerwatywę na banana), ba, są nawet urocze fotki prezydentowej Komorowskiej, która patronuje kulinarnym przedsięwzięciom na Kujawach i Pomorzu i foty niemal nagiej Lady Gagi.
Na okładce brakuje tylko pustego łba dyni, jako wzoru do naśladowania, ale jest za to jej inna metafora, trumna i grabarze.
Są ludzie, którzy traktują ten tygodnik serio. Współczuję.