Milczenie jest złotem?
W ostatnim czasie wydarzyły się dwie wtopy środowisk antyklerykalnych. Pierwsza to słynne już chyba sylwestrowe konklawe, gdzie Nergal bawił się znakomicie z kardynałopodobnymi gośćmi i szatańska zabawa była wręcz szampańska. Taki był ubaw bywalców Klubu SPATiF!
Druga wtopa, to demaskująca wypowiedź feministki Bratkowskiej, która przyznała się, że jest komunistką. Mało tego, w wypowiedzi sformułowanej w rozmowie z red. Robertem Mazurkiem stwierdziła, że komunizm jest najbardziej proludzkim i humanistycznym ustrojem. I gdyby miała wybierać między USA a Kubą, to wolałaby mieszkać na Kubie. Może ktoś uświadomi pani Bratkowskiej, że żyje w Polsce, a zatem ma do wyboru między Polską a Kubą i w każdej chwili, bez zbędnych formalności może wybyć do zdroju sprawiedliwości, równości, humanizmu braci Castro. Po co jej trwać w katograjdole?
Bratkowska to słynna już feministka, która dzięki zapowiedzi publicznej egzekucji dziecka nienarodzonego zaistniała w świadomości opinii publicznej. Ileż determinacji, aby przełamać tę zmowę milczenia. Teraz już każdy ją rozpoznaje. No prawie każdy. Żeby rozpoznawać w pełni, aktywistki feministyczne z FEMEN mają od dawna swoje sposoby. Intelektualnie trudno je rozpoznać, bo poziom zazwyczaj ten sam, niski, ale można zidentyfikować każdą niemal po ciele.
Tyle razy się już obnażały publicznie, że ekshibicjonizm, który niegdyś nazywany był zaburzeniem, dziś można śmiało nazywać „odwagą”, „wyzwoleniem”, „walką z uciskiem” i tym samym otworzyć sobie furtkę do rozpoznawalności, a nawet do pewnego uznania, jako osób walczących o prawa kobiet.
Tak się „przypadkiem” złożyło, że ochocza do atakowania i wyśmiewania zazwyczaj prasa i telewizja socjallibertyńska mając świetną po temu okazję, ani razu nie zająknęła się o tych wydarzeniach. Ani Wyborcza, ani Newsweek, ani TVN. Cisza. Jak musiało to zaboleć panią Bratkowską. Nikt o niej nie chce pisać, ani mówić. I to w kręgu przyjaciół. Dlatego uznałem, że pośpieszę jej w sukurs, chociaż oddziela nas ideologiczna galaktyka, wszechświat cały.
Mówiąc zaś poważnie, miara obiektywizmu mainstreamu jest następująca: nasi pupile mogą wszystko, ale wrogowi (czytaj: Kościołowi) nie odpuścimy.
W tym przypadku milczenie jest błotem.