Tusk straszy nas swoim cieniem
Wątków afery taśmowej przybywa. Są wstrząsające. Dotychczasowe nagrania polityków i biznesmenów mogłyby zasilić pracę kilku komisji śledczych. Oto państwo Tuska. Gnijący byt, układ zamknięty, który chociaż dogorywa, to jeszcze rzuca się w konwulsjach.
Komentując najnowsze publikacje materiałów tygodnika „Wprost” skupię się tym razem na trującym źródle, będącym głównym nieszczęściem naszego kraju, a mianowicie premierze, głównym aktorze tego ponurego spektaklu. Dotychczas jego komentarze i opinie o Polsce, Polakach i stanie państwa pod jego batutą nie znalazły się w najnowszym wydaniu „Wprost”. Można właściwie stwierdzić „jeszcze” się nie znalazły, ponieważ nagrań i głównych bohaterów afery przybywa, i kto wie, czy nie pojawi się król lew („ukochany przywódca”, „niezastąpiony szef”) we własnej osobie. Chociaż, jeśli ktoś zaznajomił się z dotychczasowymi wypowiedziami, jego cień cały czas jest obecny w tej grze i stanowi niejako centrum całej afery.
Na wczorajszej konferencji prasowej Tusk powiedział, że nie zamierza wyciągać konsekwencji personalnych wobec bohaterów „zamieszania”. Przeciwnie, głównym zadaniem jest odnalezienie nagrywającego. Innymi słowy, afery nie ma, to prywatne wypowiedzi nagranych (chociaż płacili kartami służbowymi za obfite posiłki), i właściwie nie jest istotne, co jest nagrane (gdyż to tyko niecenzuralne rozmowy), ale kto nagrywał.
Proszę zwrócić uwagę, że jeszcze w ubiegłym tygodniu Tusk stwierdził: „mamy problem”. Chodziło oczywiście o jego dalsze trwanie i o władzę, a nie o dobro państwa. Nie łudzimy się. Dziś już nie mówi nawet o problemie, tylko o „zamieszaniu”, chociaż wypowiedzi polityków i biznesmenów, jego najbliższych współpracowników pogrążają go jeszcze bardziej, gdyż jest to szereg spotkań najbliższych mu ludzi. Nielojalnych, nieszczerych, wulgarnych, zdegenerowanych.
Tusk straszy. Sytuacją na Wschodzie, na Zachodzie. Histeryzuje mówiąc o jakiejś destabilizacji państwa. Nie przesadzajmy. Destabilizacją jest raczej dalsze trwanie tego skorumpowanego układu. Tusk ponadto chce wrzucić wszystkich polityków i przedsiębiorców do swojego woreczka, tak, aby opinia publiczna uznała całą klasę polityczną jako potencjalnych przestępców na szczytach władzy. To skandaliczne. Jak na razie podsłuchy dotyczą jego ekipy. Kiedy otrzymamy nagrania innych partii, wtedy będziemy mogli odnieść się do innych ugrupowań. Na razie jest to środowisko Platformy Obywatelskiej i tych faktów się trzymajmy.
Przekazem tej konferencji była także megalomańska wizja Tuska, że oto on jest takim mężem stanu, bez którego całe państwo się zawali. Strasząc nagrywających, że po nich idzie, nie zdaje chyba sobie sprawy, że wkrótce ktoś przyjdzie po niego, aby rozliczyć tę destrukcyjną i zagrażającą nam wszystkim politykę psucia państwa.
Ewidentnie widać, że czar Tuska zniknął. Stał się własnym cieniem sprzed siedmiu lat, gdy przejmował władzę w Polsce. Dziś zarządza quasi-mafijnym układem, ludźmi podejrzanymi o robienie biznesów na granicy prawa (lub bez prawa). Tego nie da się już obronić.
Podsłuchy wedle tuskowej narracji mają działać na szkodę państwa. Jego polityka i jego ekipy oczywiście nie. Tego trudno się nawet słucha, to oburza, atakuje zdrowy rozsądek, a jeśli się już słucha to z oburzeniem i zniesmaczeniem. Tusk skarlał w oczach opinii publicznej jeszcze bardziej niż dotychczas. Nie ma nawet honoru i wstydu, żeby poddać tę partię. Będzie zakłamywać rzeczywistość. Dlaczego? Ponieważ kolejne taśmy są jeszcze ciekawsze i niosą kolejne skandale, stąd wielka determinacja w prowadzeniu śledztwa, z całym sprzętem zastraszania, nękania, szantażowania dziennikarzy.
Skala patologii, jaką odsłoniły nagrania wskazuje, że lepiej późno niż wcale. Chociaż „Gazeta Wyborcza”, „Newsweek”, „Polityka”, czy TVN robią wszystko, żeby uratować swojego premiera. Może temu towarzystwu do twarzy z rasistowskimi, antysemickimi, szowinistycznymi dowcipami, wulgaryzmami, układzikami, interesikami, poziomem nieprofesjonalności i serią poważnych podejrzeń o dokonywanie przestępstw, jak spłacanie długów rywalom, żeby się wycofali z wyborów i wsparli Donalda Tuska w 2005 roku. Spójrzmy jak daleko ta patologia sięga. Dziś oskarżenia byłego przyjaciela Tuska, pana Piskorskiego, że Tuska i jego ekipę sponsorowali Niemcy, nie brzmią już tak kosmicznie.
Polską racją stanu jest odsunięcie od władzy Tuska i od tego, jak opozycja upora się z tym poważnym problemem zależy, czy żyjemy jeszcze w państwie demokratycznym, czy w jednym wielkim układzie wszystkich ze wszystkimi. Tusk powinien zniknąć ze sceny politycznej na zawsze, a Platforma Obywatelska zostać zdelegalizowana, ponieważ mechanizmów naprawczych właściwie nie ma dla tej formacji. Skoro ryba psuje się od głowy, to wyobraźmy sobie, co się dzieje na każdym szczeblu strukturalnym tej instytucji.