„In vitro” — procedura śmierci i kalectwa
Powróćmy jeszcze raz do bolesnego problemu „in vitro” – procedury śmierci i kalectwa. Procedury głęboko nieetycznej, bo niszczącej poczęte istoty ludzkie, powodującej istotny wzrost wad wrodzonych u tych nielicznych żywo urodzonych dzieci.
Procedura „in vitro” narusza godność zarówno tych par, które starają się o poczęcie dziecka, ale także poczętych istot ludzkich, traktowanych przedmiotowo. Przytoczmy dwa świadectwa z „Przewodnika bioetyki dla młodych” wydanego w Polsce przez Instytut Bioetyki Uniwersytetu Papieskiego JPII w Krakowie, Fundację Jeden z Nas w Krakowie oraz bioetyków, prawników i biologów spoza tych instytucji.
Pierwsze z nich jest zatytułowane „Pięcioro rodziców” i brzmi następująco: „Począłem się dzięki metodzie „in vitro”, przy wykorzystaniu nasienia jakiegoś mężczyzny, pobranego z banku spermy, i komórki jajowej mojej biologicznej matki. Od poczęcia przez dziewięć miesięcy żyłem i rosłem w ciele innej kobiety, mojej matki zastępczej. Teraz mieszkam z rodzicami, którzy mnie adoptowali. Kto jest moją mamą i moim tatą?”. Ta krótka historia jest dramatycznym głosem człowieka, który żyje, cieszy się fizycznym zdrowiem, ale który nie może się otrząsnąć z nienaturalnego sposobu jego poczęcia i tego, że nie zna biologicznych rodziców. Przez to trudno mu się włączyć rodzinę, w której żyje.
Drugie świadectwo z tej samej publikacji brzmi: „Jestem mamą małej, 3-miesięcznej dziewczynki, poczętej przy pomocy „in vitro” i ciągle myślę o pozostałych ośmiu zamrożonych embrionach. Wprawdzie nie planujemy z mężem kolejnych ciąż, ale równocześnie nie mogę zaakceptować myśli o ich zniszczeniu, nie wiem co mam zrobić… Zespół medyczny, który pozwolił nam zrealizować nasze marzenia, nie potrafi udzielić odpowiedzi na moje wątpliwości”. Historia jest jasna i czytelna – żyje jedno z poczętych dzieci. Ma 3 miesiące, nie ma tu słowa o dolegliwościach fizycznych tego dziecka, a więc cieszymy się i zakładamy, że jest to zdrowa 3-miesięczna dziewczynka. Następnie przychodzi chwila refleksji, co z ośmioma innymi poczętymi, a aktualnie zamrożonymi dziećmi? To są jej dzieci, tej matki. To bardzo trudna sytuacja, która jest spowodowana m.in. tym, że przeważa chęć zarobku niektórych lekarzy ośrodkach medycznych. Biznes, jakim jest „in vitro” przesłania podstawowe nakazy etyczne, które mówią, że należy szanować życie każdego człowieka od pierwszej chwili poczęcia. Istnieje też nakaz tej samej wagi, nakaz ogólnoludzki – szanujmy godność każdego człowieka. Procedura „in vitro” niszczy godność zarówno pary rodzicielskiej jak i poczętego dziecka. Maleńki człowiek jest zamrażany, odmrażany, transferowany – jest to nienaturalne.
Dziwi fakt, że mamy tyle aktywnie działających ruchów ekologicznych, mamy organizacje i stowarzyszenia. Niestety, nie słychać protestów w związku z procedurą „in vitro”, która jest przecież metodą nieekologiczną. Człowiek, który ma być poczęty w łonie matki jest poczynany na szkle. Powinien być jeden, potężny głos środowisk ekologicznych, który powiedziałby „nie” tej procedurze. Stosujmy naprotechnologię – etyczną, skuteczną, tańszą i ekologiczną w większości z tych przypadków metodę pomocy bezdzietnym małżonkom.
Mamy też bardzo trudną sytuację w mediach. Należy zadać sobie pytanie: dlaczego w tych potężnych mediach, w telewizji publicznej czy komercyjnej prawie w ogóle nie ma informacji o naprotechnologii, natomiast obecna jest, niekiedy wręcz nachalna reklama i propagowanie „in vitro”, metody śmierci i kalectwa?
Nie należy się jednak załamywać, gdyż prawda zwycięży. Ludzie, którzy zostali rodzicami dzięki naprotechnologii odważnie dają swoje świadectwo. Te świadectwa będą współtworzyły naszą atmosferę społeczną. Będziemy się konsekwentnie domagać od władz, żeby naprotechnologia była promowana, wspierana finansowo, była obecna w programie nauczania studentów medycyny. Nie chcemy, by dochodziło do kompromitacji lekarzy, którzy uważają się za wybitnych specjalistów ginekologii i położnictwa, a tej jakże ważnej metody pomocy bezdzietnym małżonkom prawie w ogóle nie znają. To musi zostać zmienione. Należy o to walczyć i modlić się, żeby ta walka przyniosła w niedługiej przyszłości pozytywne rezultaty.