Nikt z katolików nie może popierać procedury in vitro
Według opublikowanych informacji, bazujących na wynikach klinik sztucznego zapłodnienia w Wielkiej Brytanii i Włoszech, mniej niż 10% dzieci poczętych w wyniku in vitro przychodzi na świat. Pozostałe 90% ginie lub poddaje się zabiegowi kriokonserwacji, czyli zamrożeniu. Prof. Aleksander Baranow, przewodniczący Rosyjskiej Akademii Nauk Medycznych, stwierdził, że ok. 75% dzieci z in vitro jest kalekich.
Powyższe słowa skierował w liście do wiernych abp metropolita szczecińsko-kamieński Andrzej Dzięga. List to reakcja na projekt szczecińskich radnych PO ws. dofinansowania metody zapłodnienia in vitro z budżetu miasta. Poniżej przytaczam jego fragmenty:
Powtarzam wyraźnie, że zgodnie z nauką Kościoła i zgodnie z prawdą o godności ludzkiego życia, nikt z katolików nie może popierać procedur in vitro. Gdyby jednak ktoś z katolików świadomie podpisał się lub głosował za dopuszczalnością in vitro, także przez pokrętną formułę jego dofinansowania wbrew obowiązującym w Polsce zasadom prawa, niech pamięta, że występuje przeciwko godności osoby ludzkiej i przeciwko prawu Bożemu. Sam się wtedy odłącza od pełnej wspólnoty z Kościołem katolickim, póki następnie sprawy nie przemyśli, nie przemodli i nie zmieni publicznie swojego stanowiska. Do tego czasu niech pamięta, by nie prosił też Kościoła o dar Komunii świętej – napisał abp Dzięga.
Poza tym, trzeba powiedzieć prawdę, że procedura in vitro nie jest leczeniem niepłodności, gdyż nie usuwa niepłodności, dlatego trudno uznać ją za procedurę leczniczą. To jest ważne dla osób zarządzających służbą zdrowia. Dobrze oni wiedzą, że są już dzisiaj bardzo pozytywne doświadczenia, naukowo udokumentowane, rzeczywistej pomocy w leczeniu niepłodności w ramach naprotechnologii, z bardzo dobrymi skutkami zdrowotnymi – podkreślił abp Dzięga i dodał, że w procedurach in vitro zawsze następuje powołanie do życia kilku osób ludzkich, tylko po to, by następnie w drodze selekcji te słabsze, ale przecież żyjące dzieci, unicestwić, czyli zabić, pozostawiając jedynie najsilniejsze. To już są działania na granicy eugeniki, dawno zakazanej w cywilizowanych krajach. Czyż można w dwudziestym pierwszym wieku zabijać ludzi tylko dlatego, że są słabsi od innych? Czyż można żyjące dziecko traktować jako jakiś materiał biologiczny, a nie jak żywego człowieka?
Powyższe słowa abp Andrzeja Dzięgi skierowane są nie tylko do mieszkańców Szczecina, ale do wszystkich katolików w naszym kraju. Wielokrotnie przytaczałem i rozpowszechniałem informacje medyczne, które potwierdzają nieetyczność i niebezpieczeństwa związane z procedurą in vitro. Przypomnę tylko, że według opublikowanych informacji, bazujących na wynikach klinik sztucznego zapłodnienia w Wielkiej Brytanii i Włoszech, mniej niż 10% dzieci poczętych w wyniku in vitro przychodzi na świat. Pozostałe 90% ginie lub poddaje się zabiegowi kriokonserwacji, czyli zamrożeniu w ciekłym azocie o temperaturze -196ºC.
Prof. Aleksander Baranow, przewodniczący Rosyjskiej Akademii Nauk Medycznych, stwierdził, że ok. 75% dzieci z in vitro jest kalekich. Trzeba podkreślić, że procedura in vitro jest nie potrzeba, gdyż dysponujemy etyczną, bezpieczną, efektywną i dwa razy tańszą metodą leczenia niepłodności, którą jest naprotechnologia. Występując w Dumie Państwowej profesor A. Baranow apelował: jeśli wydajemy pieniądze na in vitro, to od razu trzeba gromadzić pieniądze na opiekę nad inwalidami urodzonymi metodą in vitro.
Nie mogę zrozumieć polityków, którzy zaślepieni nienawiścią do Kościoła i do życia, próbują ustawowo wprowadzać (z naszych podatków) i refundować procedurę in vitro. W imieniu ludzi wierzących mówię NIE IN VITRO. TAK NAPROTECHNOLOGII.
Korzystając z okazji chciałbym podzielić się z Wami radosną informacją: słowacka Rada Narodowa (parlament) odrzuciła większością głosów projekt wprowadzenia homoseksualnych związków – na 129 posłów uczestniczących w głosowaniu jedynie 14 głosowało za ich wprowadzeniem. Jest to ogromny sukces Słowacji, która tym samym potwierdziła, że małżeństwo to trwały związek mężczyzny i kobiety.
Wielka mobilizacja opinii publicznej miała miejsce także we Francji, gdzie 500 000 katolików wyszło na ulice wielu miast wyrażając tym samym dezaprobatę projektom rządowym dotyczącym legalizacji homoseksualnych związków. Tylko w Paryżu zebrało się 200 000 manifestujących. Cieszę się, że w Europie jest tak wielu odważnych i radykalnych ludzi sumienia.