Polski obłęd i niemiecko-rosyjska racjonalność
Polski obłęd polega na tym, żeśmy we własny obłęd prawie już uwierzyli...
Ja jeszcze w sprawie „polskiego obłędu”, tego powstańczego i nie tylko...
Obłęd '44. Obłędnie Polacy się zerwali, trzeba było czekać, aż Niemcy... przepraszam... aż naziści sami wyjdą, albo Rosjanie... przepraszam - bolszewicy, ich wykurzą i zajmą ich miejsce.
Przez obłęd AK zginęło dwieście tysięcy ludzi i Warszawa obrócona została w morze gruzów. I nie Niemcy byli temu winni, ale głównie powstańcy.
W 1939 roku też podobno był obłęd. Z czym do gości, z bagnetem na czołgi żelazne?
Obłędem była bitwa nad Bzurą, zakończona masakrą polskich dywizji, obłędem była obrona Warszawy, obłędem Westerplatte, z jednym działem i czterema moździerzami na pancernik Schleswig-Holstein...
Obłędem był Hubal – szalony major – jak go Niemcy... przepraszam... jak go naziści nazywali. Obłędem była cała partyzantka, prowokująca pacyfikacje setek wsi, obłędem Wyklęci Żołnierze...
Cała niedawna historia polski to podobno jeden wielki obłęd.
No i jeszcze ten obłęd w Jedwabnem, te polskie obozy i ci polscy szmalcownicy...
Jakże inaczej na tym tle wyglądają nasi sąsiedzi, Niemcy i Rosjanie. A zwłaszcza naszych sąsiadów matki i naszych sąsiadów ojcowie.
U Niemców żadnego obłędu nie było. Najpierw wszystko zostało starannie zaprogramowane w książce „Mein Kampf”. A potem był jasny plan... przepraszam... biały plan, Fall Weiss, plan ataku na Polskę.
I nie było obłędu w tym, co nakazał Hitler 22 sierpnia na naradzie w Obersalzbergu – nie znajcie litości, mordujcie polskie kobiety i dzieci. I nie było obłędu w masakrowaniu polskich miast, cywilnych uchodźców na drogach, szpitali.
W holokauście też obłędu nie było. Wszystko zostało starannie opracowane w willi Wannsee – tyle potrzeba wagonów, tyle ramp kolejowych, tyle komór gazowych, tyle krematoriów. Księgowi wszystko obliczyli, buchalterzy spisali protokoły. Wynalazcy opracowali, a przemysł wyprodukował niezbędne zapasy cyklonu B.
Zero obłędu, wręcz przeciwnie – pełen pragmatyzm i profesjonalizm.
A czy kto widział Niemca szmalcownika? Ależ skąd? Niemcy jako naród praworządny i zdyscyplinowany po prostu stosowali obowiązujące prawo. Fakt, że surowe, ale prawo. Dwóch Niemców na 80 milionów sporadycznie do tego prawa się nie zastosowało – jeden nazywał się Schindler, a drugi Hosenfeld i była to rzecz tak niezwykła, że o jednym nakręcił oskarowy film Spielberg, a o drugim Polański.
A wymordowanie Woli, czterdzieści tysięcy ludzi jednego dnia, podobno rekord świata w dziedzinie jednodniowych mordów masowych – czy to był jakiś obłęd? Ależ skąd. To była operacja wojskowa, której celem było udrożnienie traktu komunikacyjnego do Wisły. Głównodowodzący operacją generał SS Reinefarth był potem burmistrzem w mieście Sylt i deputowanym do landtagu. Choć owszem, były za to ostatnio delikatne przeprosiny.
A Rosjanie – czy u nich był jakiś obłęd? Skądże znowu, było urra! i wielka wojna ojczyźniana. A czy było obłędem wymordowanie 22 tysięcy polskich oficerów? Skądże, do tej pory nie było nawet przeprosin, nawet w Trybunale w Strasburgu Rosjan nie ruszyło z powodu tej zbrodni sumienie. A deportacje, a łagry, a setki tysięcy polskich śmierci na nieludzkiej ziemi... żaden obłęd, żaden grzech, żaden wrzód na sumieniu ani nawet na dupie. Niech ktoś piśnie w Rosji słowo przeciwko bohaterom wojny, niech podważy sens przelanej przez nich krwi... nie, nikt nawet nie pomyśli o tym.
Niemcy, Rosjanie to narody rozważne, racjonalne. Tylko my, Polacy, obłędnie się rzucamy, z motykami na słońce. Taką wersję historii uparcie nam się do głów wbija...
Wiecie, na czym naprawdę polega polski obłęd?
Otóż polski obłęd polega na tym, żeśmy prawie już w ten własny obłęd uwierzyli!