Państwo Tuska na najwyższym poziomie kłamstwa
W państwie PO – PSL policjant ma być jak górnik Pstrowski – ręka ma mu mdleć od wypisywania mandatów...
1. Przyjmuję k... dolny próg siedemnaście mandatów na głowę i to jest najmniejszy! – powiedział toruński komendant policji do podwładnych, co zostało nagrane kamerą i puszczone w świat.
Wszyscy się dziwią, a przecież nie ma się czemu dziwić. Komendant po prostu dbał o statystykę, z której sam jest rozliczany, więc i od podwładnych jej wymagał. A że okrasił swoja wypowiedź popularnym przerywnikiem? Na jego miejscu też bym okraszał.
2. W państwie polskim, czy też w państwie o znamionach polskości, rządzonym przez koalicję PO – PSL, policja nie jest od tego, żeby było bezpiecznie. Policja nie jest od tego, żeby nikt nie zabijał, nie kradł ani też gwałtem nie cudzołożył. Policja nie jest rozliczana z tego, czy obywatele w naszych domach, na ulicach naszych miast i w opłotkach naszych wsi czują się bezpiecznie, a przestępcy się boją.
Policja jest od mandatów. Ma ich wlepić jak najwięcej, ma nas maksymalnie złupić, ściągnąć z nas za pomocą suszarek i lizaków oraz fotoradarów jak najwięcej kasy i odprowadzić ją do ogołoconego skarbca ministra Jana Wincentego. Ten zaś ma te zdarte z nas pieniądze rozprowadzić wśród kolegów Platformy Obywatelskiej i kolegów Skarbu Państwa.
W pracy policyjnej tylko to się liczy – wlepić mandat. Gdziekolwiek, komukolwiek, za cokolwiek, byle więcej, byle wyrobić coraz bardziej wyśrubowane normy. Pod rządami Platformy policjant ma być dziś jak górnik Pstrowski. Ręka ma mu mdleć od wymachiwania lizakiem.
Taka jest logika tego systemu, w którą wpisał się (bo co miał robić?) toruński komendant.
W innych komendach odbywają się setki podobnych rozmów, a słowa padają w nich jeszcze ostrzejsze.
3. W państwie PO – PSL, w państwie Tuska, nie tylko policja tak działa, inne służby państwowe też. Weźmy urzędy skarbowe. Te również pracują tylko i wyłącznie pod statystykę – byle więcej ściągnąć, byle złupić. Nieważne, ilu podatników z torbami puści, ile firm upadnie, ilu przybędzie bezrobotnych, a nawet ilu się powiesi lub podpali pod kancelarią premiera – ważne jest tylko to, ile naczelnik urzędu skarbowego ściągnie kasy i odprowadzi dla ministra Rostowskiego. Ważniejsze jest ściągnięcie tysiąca złotych, choćby za tym szedł i milion straty. Premie, nagrody i awanse naczelnika nie zależą bowiem od działania dla dobra państwa, nie zależą od troski o interes publiczny. Mam to na piśmie od ministra, że władza skarbowa, jeśli chce, może działać nawet wbrew interesowi publicznemu, byle tylko ściągała jak najwięcej kasy. Znam mnóstwo przykładów skutków takiej właśnie polityki, chociażby bankructwo setek prężnie rozwijających się niegdyś rodzinnych firm transportowych.
4. Albo ZUS. Zalegała mu firma ze składkami 190 tysięcy złotych. Mógł rozłożyć zaległość na raty, pozwolić firmie przeżyć, ale gdzie tam, za to przecież premii nie dają. Więc wystąpił o upadłość, skasował firmę, w miasteczku pełnym bezrobocia wyprodukował 60 nowych bezrobotnych, spowodował dla państwa wielomilionowe straty, zaległości ZUS-u jeszcze powiększył (bo syndyk też nie płaci, wszystko zagarnia na własne koszty), ale przełożeni go za to chwalą. Statystyce stało się zadość, egzekucja została wdrożona i nawet jakieś niewielkie należności zostały wyegzekwowane, należy się więc premia, w przyszłości może awans.
5. Przykłady można mnożyć. W sądach, w prokuraturze, we wszelkiego rodzaju urzędach tak to wszystko żyje, tak to działa. Nie liczy się sens, nie liczy się treść, nie liczy się dobro wspólne ani sprawiedliwość. Liczy się statystyka.
Tuwim powiedział, że są trzy poziomy kłamstwa: kłamstwo pospolite, przysięga i statystyka.
Żyjemy w państwie, w którym kłamstwo wspięło się na najwyższy poziom.