Nie wierzę w zamach, lecz z 14 powodów zamach podejrzewam
...za dużo tych manipulacji i kłamstw, jak na jeden zwykły wypadek
Czy pan wierzy w zamach smoleński... durne pytanie!
Wierzę ...w świętych obcowanie, grzechów odpuszczenie, ciała zmartwychwstanie, zywot wieczny amen...
Natomiast w zamach smoleński nie wierzę, bo to nie jest kwestia wiary, tylko wiedzy, której mam tylko tyle, ile mi jej dostarczyły organy władzy, mające obowiązek wyjaśnienia katastrofy.
Czyli prawie nic...
Nie wierzę w zamach, ale zamach podejrzewam.
Podejrzenie moje wynika z nastepujacych powodów:
Po pierwsze – zginął urzędujący prezydent sporej wielkości państwa, w dodatku zaangazowanego w zamachogenne konflikty zbrojne w Iraku i w Afganistanie. Historia uczy, że prezydenci takich państw, jeśli giną, to zazwyczaj nie w wypadkach, lecz w zamachach.
Po drugie – rzecz stała się w państwie, które nigdy zamachami nie gardziło...
Po trzecie – wbrew głupawym drwinom - były motywy zamachu. Prezydent Kaczyński był Głową Państwa nie tylko zaangażowanego w konflikt iracki i afgański, ale też przeciwstawił się, i to skutecznie, imperialnej polityce rosyjskiej w Gruzji. Miał także zaciekłych wrogów w kraju.Było zatem dostatecznie wiele motywów do zamachu na jego życie.
Zamach na Sejm wydawałby się znacznie bardziej absurdalny, a jednak Brunon K. siedzi i ma być za próbę takiego zamachu sądzony.
Zamach na prezydenta mógł zdarzyć się tym bardziej...
Po czwarte – za podejrzany uważam konsekwentnie realizowany plan rozdzielenia wizyt. Komuś bardzo zależało, żeby prezydentowi Kaczyńskiemu urządzić odrębną uroczystość...
Po piate – władze rosyjskie z uporem godnym lepszej sprawy odmawiają wydania kluczowych dowodów – czarnych skrzynek i wraku. Dlaczego tak postepuja, jeśli nic nie maja do ukryci?
Po szóste – władze polskie domagają się czarnych skrzynek i wraku cicho i niewyraźnie, jakby wolały ich nie mieć.
Po siódme – oficjalne wyjaśnienie katastrofy przez rosyjska komisję Putina i polską komisję Millera nie trzyma się kupy. U ich podstaw legł (a obecnie już poległ) mit „pancernej brzozy”, sprzeczny ze zdrowym rozsądkiem i nie poparty żadnymi naukowymi autorytetami ani wyliczeniami. Pod tym mitem nie podpisał sie żaden profesor, natomiast wielu profesorów mit ten podważa.
Po ósme – trudno jakoś mi uwierzyć, że rozsądna zazwyczaj załoga samolotu nagle zwariowała i to cała jednocześnie, nie reagując na ostrzeżenia o zbliżaniu się do ziemi.
Po dziewiąte - jeszcze trudniej mi uwierzyć, ze równocześnie zwariowała też załoga rosyjskiej wieży i wbrew rzeczywistości zapewniała załogę samolotu, że jest on na kursie i na ścieżce, mimo że ewidentnie nie był.
Po dziesiąte – wielce mnie zastanawia, kto i co majstrował przy samolocie na dzień przed katastrofą, jakaś nieprzeszkolona ekipa, sprowadzona do samolotu po tajemniczym zderzeniu z ptakiem, które to zderxzenie, nie wiedzieć czemu, nie spowodowało zawrócenia samolotu.
Po jedenaste – tak zwanemu wyjaśnianiu katastrofy towarzyszą liczne, podejrzanie liczne, manipulacje i kłamstwa - o czterokrotnym podchodzeniu samolotu do lądowania, o przekopywaniu ziemi na metr w głąb, o sekcjach zwłok, których nie było, fałszywe rozpoznanie głosu generała Błasika, fałszywy pomiar brzozy... za dużo tych kłamstw jak na jeden zwykły wypadek.
Po dwunaste – prokuratura raz po raz składa oświadczenia wykluczające zamach, ale śledztwo wciąż prowadzi i nie jest nawet w stanie podać przybliżonego czasu jego zakończenia.
Skoro prokuratura już wszystko wie, to co jeszcze śledzi? A może śledzi, bo niczego jeszcze nie wie, co jest bardziej prawdopodobne, zważywszy, że kluczowe dowody są w Rosji, a kluczowe badania, na przykład na obecność trotylu, wciąż nie zostały przeprowadzone.
Po trzynaste – zastanawiające są szykany wobec rodzin ofiar, utrudnianie dostępu do dowodów, informacji, brak zgody na obecność amerykańskiego patologa prze sekcji zwłok.
Po czternaste wreszcie – zastanawiają, nie tylko mnie, te przenikliwe oczy, ten uśmiech i ten żółwik na dymiących jeszcze zgliszczach....