Co tam ojciec Bashobora! ZUS - ten to dopiero uzdrawia!
Nadprzyrodzona, uzdrowicielska moc ZUS-u, zaczęła się objawiać dopiero pod rządami Platformy
1. Pan Zbigniew z Bochni przez 23 lata harował jako górnik w kopalni soli w Bochni.
W 1991 roku, jako 40-latek, przeszedł bardzo ciężki zawał serca, z zatrzymaniem krążenia. Cudem przywrócony do życia, po operacji na otwartym sercu, wyszedł z tego z wielka dziurą w sercu i urzędowo stwierdzoną trwałą całkowitą niezdolnością do pracy. Zero wysiłku, kilo kaszy ze sklepu przynieść to do dla niego zbyt wielki ciężar. Przeszedł na rentę, łykał kilogramy lekarstw, oszczędzał się – i żył. Dziś ma 62 lata i teraz właśnie, za sprawą ZUS, doznał cudownego uzdrowienia.
2. Jeszcze w marcu 2013 roku specjalista kardiolog napisał:
„W wieku 40 lat przebył rozległy zawał ściany przedniej m. serca, powikłany zatrzymanie krążenia i wytworzeniem się duzego tętniaka lewej komory. Stwierdza się zaawansowane uszkodzenie serca z frakcja m. Simpsona w granicach 30 %, z niską tolerancją na wysiłek fizyczny. Mimo systematycznego leczenia nie rokuje poprawy w stanie kardiologicznym”.
Tę opinię pan Zbigniew zaniósł do ZUS. W maju jednak ZUS wezwał go na własne badanie, które przeprowadzał lekarz orzecznik, bliżej nieznanej specjalności, w każdym razie z kardiologia nie mający nic wspólnego. Zmierzył ciśnienie, puknął młotkiem w kolano, burknął, coś, warknął i do widzenia. To znaczy pan Zbigniew powiedział do widzenia, lekarz orzecznik nie mówi tego byle renciście.
3. W końcu maja pan Zbigniew jak zwykle poszedł do bankomatu, by wypłacić rentę, a bankomat jak obuchem w łeb – brak środków!
Pan Zbigniew do ZUS, co się dzieje – ano to się dzieje, że pan wyzdrowiał i do roboty! Koniec byczenia się na koszt społeczeństwa!
62 lata, dziura w sercu, wolno tylko spacerować, delikatnie i bez stresu – i do roboty?
I gdzie do tej roboty? Do kopalni soli to już nie na górnika, tylko może na kustosza, bo tam muzeum już jest, a nie kopalnia.
4. Nie będę opisywał wszystkich dalszych perypetii. Trzy miesiące człowiek był bez środków do życia, żadnych! Gdyby wpadł do domu złodziej, to zabrałby najwyżej jedna rente, a ZUS od razu zabrał trzy! Pan Zbigniew ma na szczęście kochające go dzieci, które me pozwoliły mu zginąć z głodu, na chleb i lekarstwa było. A gdyby nie miał?
Po wielu bojach ZUS zmiękł na tyle, że przyznał panu Zbigniewowi rentę z tytułu nie całkowitej już, lecz częściowej niezdolności do pracy i zmniejszył jej wysokość z tysiąc siedmiuset do tysiąca trzystu złotych. I wypłacił tę zmniejszoną rentę za zaległe trzy miesiące.
ZUS działa jak rabin z kozą. Kozę wprowadzić, kozę wyprowadzić. Rentę zabrać, doprowadzić człowieka do nędzy i rozpaczy, do ciężkiego stresu (chory na serce, może zrozumie aluzję, powtórzy zawał i ulży ZUS-owi), a w końcu rzuci mu się na stół zmniejszoną rentę – masz chłopie, ciesz się, że w ogóle coś dostałeś.
I pan Zbigniew cieszy się z cudownie odzyskanej, choć już zmniejszonej renty, a najbardziej ze swojego nagłego i niespodziewanego uzdrowienia.
5. Takich cudownych uzdrowień przez ZUS jest tysiące. Pan Zbigniew poznał jednego takiego uzdrowionego, któremu brakuje jednej ręki i jednej nogi. Tez przez lata był całkowicie niezdolny do pracy, ale ZUS uzdrowił go na tyle, że niezdolność do pracy stałą się już tylko częściowa. I słusznie, w końcu stracił tylko część rąk i nóg, a nie wszystkie.
I trzeba przyznać, że ta nadprzyrodzona, uzdrowieńcza moc ZUS-u, zaczęła się pod rządami Platformy. W tym zakresie trzeba oddać Platformie wszystkie zasługi, za rządów Prawa i Sprawiedliwości ZUS takich nadprzyrodzonych zdolności nie przejawiał.
Co tam ojciec Bashobora! ZUS – ten to dopiero uzdrawia!