Przewrót na plecy przez lewe skrzydło
Czy w ścinający brzozę tupolew opadał, czy się wznosił?
1. Leciałem samolotem i patrzyłem na skrzydło. U nasady szerokie, potężne i grube, u wierzchołka wąskie, delikatne i zdaje się kruche. No i długie - kilkanaście metrów.
Konkluzja raportu Millera:
Przyczyną wypadku było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, przy nadmiernej prędkości opadania, w warunkach atmosferycznych uniemożliwiających wzrokowy kontakt z ziemiąi spóźnione rozpoczęcie procedury odejścia na drugi krąg. Doprowadziło to do zderzenia z przeszkodą terenową, oderwania fragmentu lewego skrzydła wraz z lotką, , a w konsekwencji do utraty sterowności samolotu i zderzenia z ziemią
2. Może niedokładnie przeczytałem raport Millera, może ktoś to wyjaśni:
1) Samolot stracił jedną trzecią część skrzydła – liczona według powierzchni, czy długości?
2) Czy w momencie ścięcia brzozy samolot opadał, czy się wznosił?
3) Jaka była rozpiętość skrzydeł samolotu, po odcięciu części skrzydła przez brzozę?
4) W jaki sposób samolot wykonał tzw. beczkę i odwrócił się „na plecy” w sytuacji, gdy jego odległość od ziemi była mniejsza niż długość skrzydła, nawet po oderwaniu jego części przez brzozę.?
5) Jaka była powierzchnia nośna samolotu przed oderwaniem skrzydła przez brzozę, a jaka po oderwaniu? Ktoś to badał, a jeśli badał, to kto?
6) Co odwracający się na plecy samolot zrobił ze swoim, długim na ponad 10 metrów lewym skrzydłem? Jak to możliwe, żeby samolot, którego skrzydła znajdowały się na wysokości 5 metrów od ziemi, wykonał obrót bez zahaczenia skrzydłem o ziemię?
7) Czy ktokolwiek badał - a jeśli badał, to kto, gdzie i kiedy – jakie zjawiska fizyczny działały na samolot po oderwaniu części skrzydła? Kto konkretnie zbadał i stwierdził, że wykonanie tzw. beczki, po ścięciu skrzydłem brzozy na wysokości 5 metrów, było możliwe?
3. Komisja twierdzi, że brzoza dopadła samolot na wysokości pięciu metrów Prokuratura twierdzi, że to było 6,6 metra. Po ujawnieniu tej wiadomości raport Millera nie jest wart papieru, na którym został zapisany.
Metr w te czy wefte – w każdym razie, w chwili gdy skrzydło odpadało, koła samolotu musiały być tuż przy ziemi.
Rozpiętość skrzydeł tupolewa wynosi 37.5 metra. Brzoza – jak donosi raport - urwała jedną trzecią część lewego skrzydła... czyli dwie trzecie skrzydła pozostały nienaruszone. Samolot, żeby się odwrócić na plecy musiał mieć.... no właśnie - ile musiał mieć przestrzeni, żeby się odwrócić na plecy przez lewe, urwane w jednej trzeciej części skrzydło, tak żeby to skrzydło nie zaryło w ziemię i nie zablokowało obrotu?
Ktoś to obliczał? Ktoś analizował? Ktoś znający się na fizyce przedstawił ekspertyzę, dotyczącą tego niezwykłego obrotu, że samolot ścinający skrzydłami brzozy i opadający w dół, nagle wykonał beczkę i runął na plecy, kołami do góry?
Co się działo w tym czasie z jego lewym skrzydłem?
Czy jest jakiś ekspert, który teorię beczki poparłby swoim autorytetem i wyliczeniami? Ktoś z NASA albo chociażby z Aerofłotu, naukowo opisał i przeanalizował tę niezwykłą teorię obrotu?
W raporcie Millera takiego eksperta nie ma...
4. On się musiał odbić – powiedział mi pewien polityk, specjalista od spraw wojskowych, zagorzały zwolennik raportu Millera i oficjalnej wersji katastrofy.
Odbił się – ale od czego - od smoleńskiego bagna?
Widziałem kiedyś na murze taki napis - chodzenie po bagnach wciąga! Wciąga, owszem, ale przecież nie odbija!
5. Fakty przeczą teorii beczki, zwłaszcza rozpiętość skrzydeł. Patrząc logicznie, tupolew nie był w stanie wywinąć takiego orła, jakiego mu wmawia komisja Millera i Laska.
Ale co tam – jeśli fakty nie pasują do teorii, że zawinili piloci i pasażer, to tym gorzej dla faktów....
PS. Siedem pytań, zapisanych w punkcie drugim wysyłam do Laska. Odpowiedzi sie nie spodziewam....