Strach wyjść na ulicę, by nie zostać aresztowanym
Do polskich więzień zaczynają trafiać na miesiące i lata już nie tylko ludzie niewinni, ale wręcz zupełnie przypadkowi
Wiadomość z sieci (portal Gazeta.pl):
Skierowałem w związku z tym list, do czterech wysokich urzędów:
Rawa Mazowiecka, 27 czerwca 2013 roku
Pani Irena Lipowicz – Rzecznik Praw Obywatelskich
Pan Andrzej Seremet – Prokurator Generalny
Pan Marek Biernacki – Minister Sprawiedliwości
Pan Bartłomiej Sienkiewicz – Minister Spraw Wewnętrznych
w Warszawie
Szanowna Pani Rzecznik, Szanowny Panie Prokuratorze Generalny, Sznowni Panowie Ministrowie Spraw Wewnętrznych i Sprawiedliwości!
Coś złego dzieje się w Polsce, że tak łatwo trafiają do polskich więzień ludzie już nie tylko nie tylko niewinni, ofiary pomyłek prokuratorskich i sądowych, ale ludzie najzupełniej przypadkowi.
Pół roku temu, 8 stycznia, senatorowie Prawa i Sprawiedliwości skierowali do Panów Ministrów i Pana Prokuratora Generalnego oświadczenie w sprawie, która wydarzyła się w Szczecinie. Tam człowiek ciężko chory na afazję, nie mający kontaktu z otoczeniem, przez pomyłkę, zamiast innej osoby został zamknięty w więzieniu i siedział tam prawie dwa lata. On sam nic nie potrafił powiedzieć, a jego stanem zdrowia, jego oczywista niepełnosprawnością nikt się nie zainteresował. Przypadek zrządził, ze został ujęty prawdziwy skazany i ten niemy, wydający tylko nieartykułowane dźwięki nieszczęśnik, wyszedł wreszcie z więzienia.
Panowie ministrowie i Pan Prokurator Generalny zapewnili senatorów, że to była dramatyczna pomyłka, ale nadzwyczajna i zupełnie odosobniona. Policja się pomyliła, a służba więzienna nie odkryła błędu.
Ale rzez się powtarza. Czytam właśnie na jednym z portali internetowych (Gazeta.pl), że zdarzyła się kolejna taka historia – przypadkowy człowiek został aresztowany przez pomyłkę (pomylił się sędzia Sadu Rejonowego w Siemianowicach Śląskich), zamiast prawdziwego skazanego i przesiedział w więzieniu aż 134 dni. Tamten pierwszy przypadkowo aresztowany był z afazją, nie mówił, nie potrafił prosić o pomoc, ale ten drugi mężczyzna był w pełni sprawny, mówił, że to pomyłka, błagał, prosił, ale nikt go nie słuchał, nikomu nie chciało się sprawdzić, czy rzeczywiście jest on skazanym, czy też omyłkowo zatrzymanym człowiekiem.
To jest rzecz po prostu niebywała. Człowiek prawie pół roku siedzi, błaga o sprawdzenie jego tożsamości i nikt tego nie sprawdza. Co się dzieje w polskich więzieniach?
Ilu jeszcze siedzi takich przypadkowo aresztowanych, ilu ich jeszcze tam trafi?
Strach na ulicę wyjść, żeby nie zostać przypadkowo aresztowanym. Mam dość popularne nazwisko, ktoś mnie kiedyś „zgarnie” z ulicy zamiast jakiegoś innego Wojciechowskiego i się nie wytłumaczę, bo nikt nie będzie mnie słuchał. To jest doprawdy przerażająca wizja, ale niestety poparta dramatycznym ludzkim doświadczeniem.
Panie Prokuratorze Generalny, Panowie Ministrowie, Pani Rzecznik!. Nadzorem nad legalnością zamknięcia ludzi w więzieniach zajmują się sędziowie penitencjarni. Pragnę zapytać, zwłaszcza pana Ministra Sprawiedliwości, czy Panu coś jest wiadomo, żeby ci sędziowie faktycznie ten nadzór sprawowali? Czy oni wizytują więzienia, rozmawiają z osadzonymi, wysłuchują ich skarg? Czy któryś z tych sędziów, kiedykolwiek był w więziennej celi? Ojciec święty Jan Paweł II poszedł do celi by rozmawiać ze sprawa zamachu na swoje życie, a czy sędziowie zaglądają do cel, żeby sprawdzić kto i za co tam siedzi?
Obawiam się, ze nie zaglądają. Obawiam się, że wszystko jest w rękach administracji więziennej, która raz działa lepiej, a raz tak jak w omawianych dwóch przypadkach. Liczy się dla nich sztuka więźnia i nie zadają sobie trudu sprawdzenia, za co i dlaczego ten człowiek siedzi.
Proszę by Pani Rzecznik. Pan Prokurator Generalny i Panowie Ministrowie szczerze zajęli się ta sprawą. Znamy dwa przypadki uwięzienia przypadkowych ludzi, ale znamy tez inne przypadki ludzi umierających w więzieniach bez pomocy. Głośna sprawa niewinnie aresztowanej pani Doroty Mrugały, która umarła w w kieleckim areszcie pod strasznym i niesłusznym zarzutem zamordowania własnego męża, sprawa rumuńskiego uchodźcy o nazwisku Crulic, który niewinnie aresztowany umarł w krakowskim więzieniu, mamy sprawę Wojtka Ligenzy ze Śląska, który bez pomocy lekarskiej, o która błagał, umarł w w jednym ze śląskich aresztów.
Wymiar sprawiedliwości powinien być stanowczy i surowy wobec przestępców, ale na litość boską nie może on działać jak młyn do mielenia niewinnych, przypadkowych ludzi.
Jako polityk, człowiek z zewnątrz, nie mam wstępu do więzienia, w charakterze innym niż skazany. Nie bardzo mogę sam sprawdzić, co się tam dzieje. Pani Rzecznik, Pan Prokurator Generalny, Panowie Ministrowie, maja tu jednak prawne możliwości. Proszę was – sprawdźcie, co się dzieje w polskich więzieniach, że trafiają tam, a czasem nawet giną niewinni ludzie. Sprawdźcie to nie tylko raz, ale sprawdzajcie częściej. Sądzę, że zwłaszcza Minister Sprawiedliwości powinien zbadać sytuację i przedstawić wnioski – przede wszystkim sprawdzić, czy nie ma tam kolejnych przypadkowych ludzi, a także co zrobić, żeby nikt przypadkowy, za więzienne kraty nie trafiał w państwie prawa.
Bo jeśli takie sytuacje miałyby się powtarzać, to by oznaczało, że bardziej od przestępców bać się musimy opłacanej z naszych podatków władzy państwowej.
Inzynier, któremu się zawali most, lekarz, który zamiast chorej utnie pacjentowi zdrową nogę – zazwyczaj odpowiadają za swoje zaniedbania.
Nie słyszę niestety o odpowiedzialności tych funkcjonariuszy wymiaru sprawiedliwości, którzy doprowadzają do uwięzienia niewinnych, przypadkowych ludzi.
Tym też powinny się zająć Państwa wysokie urzędy, a zwłaszcza Pan Prokurator Generalny.
Z poważaniem
Janusz Wojciechowski
PS. Juz tylko do Czytelników: Zaadresowałem mój list do wysokich urzędów w Warszawie, choć na podstawie dotychczasowych korespondencji coraz częściej dochodzę do wniosku, że bardziej zgodny z rzeczywistością byłby adres na Berdyczów...