Mój kontrwywiad dla GW, w sprawie Smoleńska oczywiście
Z ekspertami Macierewicza można się zgadzać lub nie, ale oni przynajmniej istnieją, w odróżnieniu od wirtualnych ekspertów rządowych...
Wiem, że choć marzę o tym po nocach, to „Gazeta Wyborcza” nigdy ze mną wywiadu nie przeprowadzi. Za niskie poglądy i za wysokie progi. Korzystając jednak z wywiadu, który „GW” (panie Nowakowska i Wielowieyska) przeprowadziła z senatorem Bolesławem Piechą („GW” z 16 grudnia br.), postanowiłem odpowiedzieć na niektóre pytania, te dotyczące Smoleńska. Ot, taki mały mój kontrwywiad dla „GW”...
Pytanie „GW”: Pan, inaczej niż Macierewicz, uważa, że nie ma dowodów na zamach w Smoleńsku?
Odpowiedź J.W.: – A skąd miałyby być dowody na zamach, skoro śledztwo jest jeszcze w lesie, i to niekoniecznie smoleńskim. Uważam natomiast, że tym bardziej nie ma dowodów na brak zamachu. Raport magistra Millera, specjalisty od wszystkiego – agencji rolnej, funduszu zdrowia, spraw wewnętrznych i województwa małopolskiego – nie wyjaśnił niczego, a od chwili, gdy okazało się, że pomylił się o dwa metry w pomiarze kluczowej dla jego tez brzozy oraz gdy pomylił głos generała Błasika z innym głosem – nie jest wart papieru, na którym został spisany.
Pytanie „GW”: Można określić, czy ktoś zginął w wybuchu, czy z powodu obrażeń spowodowanych katastrofą lotniczą. Jak to się ma do absurdalnych tez Macierewicza?
Odpowiedź J.W.: – Można to określić, jeśli się przeprowadzi sekcje zwłok, ale sekcji zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej nie było. Polscy lekarze w fartuchach, pracujący ramię w ramię z rosyjskimi lekarzami, to konfabulacja pani Ewy Kopacz, podobnie jak przekopanie ziemi na metr w głąb. Nie było polskich sekcji zwłok, były rosyjskie sekcje, po których zamieniano ciała w trumnach i pakowano do trumien rękawiczki i brudne szmaty.
Owszem, było kilka sekcji zwłok po ekshumacjach (do jednej z nich nie dopuszczono – nie wiedzieć czemu – amerykańskiego eksperta, o co prosiła rodzina), po wielu miesiącach od katastrofy, ale to już nie to samo, co zaraz po katastrofie i po śmierci.
Powtarzam – nie było polskich sekcji zwłok, nie było w Smoleńsku ani w Moskwie polskich lekarzy, nie było polskich prokuratorów. Wiem to z odpowiedzi, których prokuratora i rząd udzielały na zapytania senatorów PiS. Nie można więc ocenić, czy na ciałach były ślady wybuchu.
Pytanie „GW”: Nie ma to żadnego znaczenia dla wyjaśnienia przyczyn katastrofy. Eksperci Macierewicza po prostu się ośmieszyli.
Odpowiedź J.W.: Panie żartują – kto się ośmieszył? Z profesorami, ekspertami Macierewicza można się zgadzać albo nie, ale oni istnieją. Mają imiona, nazwiska, profesorskie tytuły, dorobek naukowy. Natomiast eksperci rządowi nie istnieją, nikt ich nie zna, nikt ich nie widział, nikt nie zna ich dorobku naukowego. W Komisji Millera nie było ani jednego profesora. Eksperci incognito, a może nawet in blanco...
Pytanie „GW”: Komisja rządowa przedstawiła wyniki badań specjalistów od katastrof lotniczych. Śledztwo prowadzi wciąż prokuratura, powołała ekspertów innych niż ci z komisji rządowej. A Macierewicz twierdzi, że to był wybuch, że trzy osoby przeżyły. Jego ekspert blefuje, że samolot nie zszedł poniżej 100 metrów.
Odpowiedź J.W.: – Może i komisja miała specjalistów od katastrof, choć powtarzam: nie zna ich nikt, po usilnych pytaniach senatorów PiS doktor Lasek ściemniał, kluczył i nie podał żadnego nazwiska. Może ci eksperci in cognito są od katastrof lotniczych, ale nie od zamachów lotniczych, nie od trotylu, nie od znajomości technik sprowadzania samolotu na fałszywy kurs i fałszywą ścieżkę. A prokuratura, jak same panie zauważyły, prowadzi śledztwo i powołuje nowych biegłych. To na jakiej podstawie, gdy śledztwo jeszcze trwa, a biegli nie skończyli pracy (nie wiem nawet, czy ją rozpoczęli), można wykluczyć zamach?
Poza tym Macierewicz nigdy nie twierdził, że trzy osoby przeżyły, przywołał tylko informację podawaną zaraz po katastrofie, której źródła nie zostały w śledztwie wyjaśnione.
Pytanie „GW”: A PiS, podważając zaufanie do polskich ekspertów, podważa zaufanie do państwa.
Odpowiedź J.W.: – PiS podważa zaufanie do polskich ekspertów, ale których?
Ekspertów, którzy na oko mierzyli brzozę i o dwa metry się pomylili?
Ekspertów, którzy na ucho rozpoznali głos generała Błasika, choć to nie był jego głos?
Ekspertów, którzy na nos wywąchali, że trotylu nie było, choć nie przeprowadzili żadnych badań? Ekspertów, którzy przekopywali ziemię na metr w głąb?
Biegłych, którzy zawinęli rękawy i przeprowadzali sekcje zwłok?
Ekspertów, którzy badali wrak, czarne skrzynki?
Fizyków, którzy obliczyli ucięcie skrzydła i wykonaną na wysokości 5 metrów beczkę tupolewa?
Których polskich ekspertów podważa PiS? Proszę podać nazwiska, uczelnie, tytuły naukowe!
Panie Nowakowska i Wielowieyska raczą ściemniać. Nie było i nie ma żadnych ekspertów rządowych. Był tylko zastęp skrybów, przepisujących kłamstwa z raportu Anodiny!
Dziękuję za kontrwywiad.