1. Wiadomość z sieci:
- Wymiar sprawiedliwości chętnie przeprosiłby Horsta Arnolda za pomyłkę sądową - powiedziała sędzia Barbara Bunk, podkreślając, że oskarżenie o gwałt, na podstawie którego skazano go 11 lat temu, były nieprawdziwe. - Nikt nie zwróci mu straconych lat - przyznała sędzia.
Nauczycielka biologii i niemieckiego Heidi K. oskarżyła w 2001 roku Arnolda o gwałt, do którego miało dojść na terenie szkoły. Sąd skazał mężczyznę na pięć lat więzienia. Arnold odbył całą karę, ponieważ utrzymywał, że jest niewinny i odmówił poddania się terapii.
Dopiero w 2011 roku, po interwencji adwokata, który dopatrzył się nieprawidłowości w pracy sądu, udało się doprowadzić do rewizji wyroku. Pomimo tego, władze zwlekały z decyzją o przywróceniu zrehabilitowanego do pracy, a także z wypłaceniem mu odszkodowania. Utrzymujący się z zasiłku socjalnego mężczyzna zmarł w zeszłym roku na zawał serca.
Sąd uznał w piątek 48-letnią nauczycielkę winną ciężkiego bezprawnego pozbawienia wolności. Kobieta obstaje przy swojej wersji wydarzeń. Powiedziała, że jest zszokowana wyrokiem.
Przewodnicząca składu sędziowskiego nazwała w uzasadnieniu wyroku "najbardziej przerażającym" fakt, iż kobieta nie miała żadnego powodu, by niesłusznie oskarżyć swego kolegę.
2. Jakże ta sprawa jest podobna do tych które z Polski znamy.
Okazuje się, że i w Niemczech, tak jak w Polsce, potrafią skazać człowieka na podstawie jednego, niesprawdzonego pomówienia.
Tak jak Grzegorza Wiechę spod Kielc, skazanego na 7 lat więzienia na podstawie pomówienia jednego recydywisty, który zresztą sporo skorzystał na tym pomówieniu.
3. Okazuje się, że i w Niemczech każdy może być winny, tylko nie sąd. Bo to przecież nie nauczycielka, tylko sąd skazał niewinnego człowieka na więzienie. Nauczycielka tylko go pomówiła. Powinna za to ponieść karę, ale gdzie jest wina prokuratury i sadu, które tych bredni nie sprawdziły i zapakowały do więzienia niewinnego człowieka? Czy tam, w Darmstadt, ktoś z prokuratorów lub sędziów odpowie, choćby symbolicznie, za krzywdę niewinnego człowieka, czy skończy się tylko na ukaraniu nauczycielki?
Kto wie czy za x lat się nie okaże, że jednak nauczycielka mówiła prawdę i teraz ją, dla odmiany, niewinnie skazali.
Tylko sąd nigdy nie jest winny, gdy niewinnych skazuje. Tak samo jak w Polsce, co do joty...
4. Jest jednak istotna różnica. Tam, w Niemczech, udało się jednak wzruszyć prawomocny wyrok i po latach dowieść, że sąd skazał niewinnego człowieka.
U nas jest to w zasadzie niemożliwe, obowiązuje bowiem dogmat nieomylności sądów.
W sprawie Grzegorza Wiechy od dwóch lat biję głową w mur niesprawiedliwości, biję na alarm, że to skandal skazywać człowieka na podstawie gołosłownego, pięciokrotnie zmienianego pomówienia jednego kryminalisty – Prokurator Generalny i Rzecznik Praw Obywatelskich (a tylko te dwa organy mogą wnosić kasacje od niesprawiedliwych wyroków na korzyść skazanego w każdym czasie) odpowiadają niezmiennie – Temida locuta, causa finita...
Jeszcze straszniejsza jest sprawa Jana Ptaszyńskiego, którego Sąd Okręgowy i Sąd Apelacyjny w Białymstoku skazały na dożywocie za podwójne zabójstwo bez żadnych dowodów bezpośrednich i bez żadnych poszlak. W uzasadnieniach wyroku nie sposób dopatrzeć się choćby jednej obciążającej tego człowieka poszlaki. Nie łańcucha poszlak, ale nawet jednej poszlaki. Piszę o tym do Prokuratora Generalnego, pisze do Rzecznika Praw Obywatelskich, senatorowie PiS składają oświadczenia – groch o ścianę. Dowodów nie ma, ale jest wyrok, winny czy niewinny, Ptaszyński ma do śmierci siedzieć i kropka.
5. W Niemczech niewinnego nauczyciela chociaż po śmierci zrehabilitowali.
U nas niewinnie skazany z piętnem gwałciciela w grobie by się przewracał i nic by mu to nie pomogło, bo u nas sądy są niezależne, niezawisłe i nieomylne.
W Polsce łatwiej góry wzruszyć, niż wymiar niesprawiedliwości...